Śmierć więźnia w konwoju policyjnym wstrząsnęła opinią publiczną. Mężczyzna, którego przewożono z aresztu śledczego w Warszawie-Białołęce na przesłuchanie do prokuratury, zmarł tragicznie 20 grudnia, około godziny 10. Okoliczności tego incydentu są badane przez śledczych, którzy skupiają się na zachowaniach policjantów w tym zdarzeniu.
Niepokojące okoliczności
Do tragicznych wydarzeń doszło podczas przejazdu al. Solidarności, nieopodal Dworca Wileńskiego. 42-letni mężczyzna zmarł w policyjnym radiowozie, a przed wsiadaniem do samochodu został dokładnie przeszukany. Nie miał przy sobie żadnych narzędzi mogących posłużyć do samookaleczenia, co sprawia, że podejrzewane jest, iż wykorzystał kajdanki w celu wyrządzenia sobie krzywdy.
Policjanci siedzący z przodu radiowozu szybko zareagowali, gdy zauważyli, że konwojowany krwawi. Zatrzymali pojazd i podjęli próbę udzielenia mu pomocy. Niestety, mężczyzna zmarł przed przybyciem Zespołu Ratownictwa Medycznego. Jak wynika z informacji przekazanych przez ratowników medycznych, doznał on poważnej rany w okolicy gardła i zmarł przez wykrwawienie.
Rozpoczęcie śledztwa
Prokuratura planuje wszczęcie śledztwa w związku z tym zdarzeniem najprawdopodobniej 23 grudnia, kiedy odpowiednie materiały trafią do jej rąk. Wstępne postępowanie prowadzone jest w kierunku artykułu 151 Kodeksu karnego, odnoszącego się do namawiania do targnięcia się na własne życie. Prokurator Norbert Woliński tłumaczy, że to standardowa procedura mająca na celu ustalenie, czy osoba trzecia mogła przyczynić się do tego tragicznego zdarzenia.
Jak zaznacza prokurator, nie oznacza to, że są jakiekolwiek podejrzenia wobec policjantów, a przyjęta kwalifikacja w żaden sposób nie sugeruje, że w tym przypadku do zgonu mężczyzny mogły przyczynić się inne osoby.
Afera Collegium Humanum
Z nieoficjalnych źródeł wynika, że więzień mógł być zamieszany w kontrowersyjną sprawę Collegium Humanum, w której studenci z Ukrainy rzekomo studiowali „na papierze”, aby uniknąć egzaminu państwowego w swoim kraju. W ramach tej sprawy zatrzymany został były rektor uczelni, który w ubiegłym miesiącu wyszedł z aresztu po wpłaceniu poręczenia majątkowego w wysokości 2 milionów złotych. Ma zakaz opuszczania kraju, wstępu na uczelnię oraz zbliżania się do jej pracowników, a także zakaz wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego w Polsce.