Izabela P. dobrowolnie opuściła samochód na autostradzie A4 i specjalnie pozostawiła w nim swój telefon. W rozmowie z prokuraturą wyznała, że podczas 11 dni, gdy nikt nie wiedział, co się z nią dzieje, nie była przetrzymywana. Istnieje wiele wskazówek sugerujących, że kluczowym elementem tego zagadkowego przypadku jest jej przynależność do społeczności Świadków Jehowy. Osoby próbujące nawiązać kontakt z członkami tego zboru są zastraszane groźbą policji. „Jakiś czas temu Iza wspominała w pracy, że chce odejść z wiary. W ostatnim czasie wyglądała bardzo źle” – zdradza jedna z jej znajomych. Inna osoba podkreśla rolę, jaką pełnili Izabela i jej mąż w miejscowym zborze tego wyznania.
„Jedyne, co do tej pory nam powiedziała, to to, że nie została uwięziona ani skrzywdzona przez inną osobę. To wszystko, co możemy ujawnić. Jednak to, co się z nią działo podczas zaginięcia, będzie musiało zostać wyjaśnione podczas przesłuchań” – informuje prokurator Ewa Węglarowicz-Makowska z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze, w rozmowie z portalem Onet.
Te kluczowe słowa rzucają nowe światło na tajemnicze zniknięcie Izabeli P. 9 sierpnia br. 35-latka miała zgłosić ojcu, że jej auto uległo awarii na 78. kilometrze autostrady A4. Mimo to przez godzinę nie wezwała pomocy drogowej, a kiedy ostatni raz rozmawiała z ojcem około godz. 19.40, nagle zniknęła. Na poboczu pozostał jej samochód, który został zabrany przez znajomych rodziny tego wieczoru.
… (dalsza część tekstu) …
Tuż po odnalezieniu kobiety rzeczniczka jeleniogórskiej prokuratury poinformowała, że Izabela P. nie pragnie kontaktu z rodziną.
Na to jej mąż odpowiada: „Być może czuje wstyd i zażenowanie, jak każdy mogłaby się czuć. A może stało się coś innego? Nic nie wiemy.”