Recenzenci są jednak całkiem zgodni w jednej rzeczy – Stadia w przypadku bardziej wymagających tytułów zachowuje się jak niedomagający pecet. Po prostu tak, jakby nie spełniał pewnych wymagań sprzętowych dla gry. I to mimo odpowiednich jak na ten moment łącz internetowych – aż przykro by było patrzeć, gdyby taką Stadię testować na pierwszym lepszym połączeniu LTE dowolnego operatora sieci komórkowej. To jest pewne.
Najbardziej w pamięci utkwił mi stworzony przez jednego z recenzentów GIF, który jasno pokazuje, ile w jego przypadku wynosiło opóźnienie między wprowadzeniem komendy: „skacz”, a zrealizowaniem tej operacji przez postać w grze. Zbyt długo, około 1,5 sekundy. Nie trzeba chyba tłumaczyć, że takie coś jest niedopuszczalne w kontekście usługi streamingowej dla gier? Moglibyśmy znieść słabszą jakość, ale zdecydowanie nie to. Coś innego nam obiecywano, coś innego dostaliśmy.
Decided to test out Stadia based on their warning about streaming music. First result is no music streaming, second result is listening to Max A Million – Sexual Healing. pic.twitter.com/vxbp4jPkTO
— Mister AntiBully (@MisterAntiBully) November 19, 2019
Ale czy spodziewaliśmy się czegoś innego?
Szczerze? Dla mnie, Stadia może i jest poważnym krokiem naprzód w kwestii streamingu gier, ale w dalszym ciągu jest to na tyle problematyczna technologia, że niestety, ale nie ma co się spodziewać cudów. Nawet taki Google, który ma mnóstwo zasobów ku temu, by „rozbić bank” nie może przeskoczyć pewnych ograniczeń, które wynikają wprost: z możliwości obecnego sprzętu oraz dostępnych łącz internetowych. To prawdopodobnie jeszcze nie jest moment na to, aby mówić na poważnie o streamingu.
Jednak nie tylko Google się zbroi: mamy na horyzoncie jeszcze projekt xCloud, który Stadia gorączkowo starała się wyprzedzić. Mountain View robiło dosłownie wszystko, aby xCloud nie był „pierwszy”, prace przebiegały we wręcz gorączkowej atmosferze, by nie rzec, że „na pałę”. A może to między innymi z tego powodu Stadia zebrała takie, a nie inne recenzje wśród zagranicznych dziennikarzy? Może to jest właśnie ten problem?
Niekoniecznie. Najgorsze jest jednak to, że część środowiska w „porażce” Stadii upatruje również porażce całej idei streamingu gier, co jest dla mnie absolutnie błędne. Nie można skreślać całej grupy tylko dlatego, że jeden z jej uczestników „dał ciała”. Tym bardziej, że w projektach streamingowych nikt ze sobą ściśle nie współpracuje, każdy stara się pracować na własny rachunek i jeśli się uda – zgarnąć kawał tortu, który właśnie się tworzy.
To tylko zajawka artykułu.
Jeśli chcesz przeczytać całość kliknij TUTAJ.