Dyskusje na temat ewentualnego wysłania polskich żołnierzy na Ukrainę ostatnio ożywiły scenę polityczną. Albert Świdziński, dyrektor analiz w firmie Strategy&Future, stwierdził, że istnieją nieoficjalne informacje sugerujące amerykański nacisk na Polskę, aby ta wysłała dwie brygady jako siły pokojowe. Dodał również, że USA mogą żądać ograniczenia liczebności polskich Wojsk Lądowych do czterech dywizji. Ministerstwo Obrony Narodowej szybko zareagowało na jego słowa, zaprzeczając tym doniesieniom i wyrażając swoje oburzenie wobec szerzenia nieprawdziwych informacji oraz dezinformacji.
PRESJA AMERYKAŃSKA I GROŹBA OPÓŹNIENIA KONTRAKTÓW
Świdziński wskazał, że presja ze strony USA ma być poparta groźbą opóźnienia dostaw sprzętu wojskowego, który Polska zamówiła w Stanach Zjednoczonych, w tym myśliwców F-35. Zwrócił uwagę, że to odpowiedni moment na anulowanie tych kontraktów oraz na przemyślenie autonomizacji polskiego wojska.
Ministerstwo obrony stanowczo zapewniło, że sojusz polsko-amerykański pozostaje solidny. Taką samą opinię wyraził Krzysztof Bosak, który w rozmowie z PAP zasugerował, że nie byłoby niczym zaskakującym, gdyby USA wywierały presję w tej kwestii. Uznał, że politycy często miewają w zwyczaju kłamać, dodając, iż istnieją nieoficjalne informacje o takich naciskach.
Rząd ZAPOWIEDZIAŁ: NIE WYŚLEMY ŻOŁNIERZY
Dotychczas rząd Polski nie potwierdził żadnych planów dotyczących wysłania wojsk na Ukrainę, wręcz przeciwnie – zdecydowanie się im sprzeciwia. Władysław Kosiniak-Kamysz, szef MON, zaznaczył w Sejmie, że Polska nie ma zamiaru angażować się w ten sposób, a stanowisko rządu, które głosi premier Tusk, jest jasne i jednoznaczne.
W obliczu tych kontrowersji i rosnących napięć, pozostaje pytanie, jakie będą dalsze kroki zarówno Polski, jak i USA. Czy te spekulacje o presji amerykańskiej mają pokrycie w rzeczywistości? A może są jedynie wynikiem politycznych gier? Czas pokaże, czy warunki na Ukrainie zmuszą polski rząd do zmiany swojego stanowiska.