Taśmy z nagranymi rozmowami polityków Platformy Obywatelskiej przyciągnęły uwagę mediów i doprowadziły do upadku rządu Donalda Tuska na osiem lat. W obliczu znacznie poważniejszej afery związanej z Rządową Agencją Rezerw Strategicznych (RARS) rządząca partia PiS zdaje się być relatywizowana w mediach i ignorowana w dyskursie politycznym, jakby korupcja na wysokich szczeblach władzy nie stanowiła poważnego skandalu. To jedna z przyczyn, dla których PiS zdołał się tak szybko odbudować.
Gdyby na tapetę trafiła szefowa biura Donalda Tuska, oskarżona o przyjęcie wielomilionowej łapówki od przedsiębiorcy sprzedającego z zawyżonymi cenami dla rządowej agencji, z pewnością byłby to koniec kariery premiera, jego rządów, a nawet partii. Komentatorzy, nie czekając na formalne oskarżenia i wyroki, przez całe dni ukazywaliby oblicze „zepsutych liberałów”, a korupcja w kręgach władzy nie zostałaby zignorowana. Oburzenie niejednego redaktora z pewnością byłoby na wysokim poziomie.
Obecnie ta sytuacja – afera związana z RARS – dotyczy rzeczywistości PiS i bliskiego otoczenia byłego premiera Mateusza Morawieckiego. Ludzi, którzy angażują się w wątpliwe interesy z elitami poprzednich rządów. Mimo powagi skandalu, temat ten pada ofiarą medialnej relatywizacji, a wręcz lekceważenia. W dawnych czasach takie sprawy nie schodziłyby z pierwszych stron gazet. Nawet dzisiaj nie jest łatwo zepchnąć ich na margines, pomimo prób przedstawiania ich jako „zemstę Tuska” czy „wymysły polityczne”.
Kiedy przed laty ujawniono nagrania polityków PO z kontrowersyjnej restauracji „Sowa i Przyjaciele”, nie skupiano się na wschodnich powiązaniach, a raczej każdą rozmowę poddawano drobiazgowej analizie. Platforma Obywatelska straciła władzę na dwie kadencje, mimo że powagi taśm sprzed lat nie można porównywać z dzisiejszymi zarzutami korupcyjnymi, które dotyczą osób związanych z PiS.
Wygląda na to, że kiedyś bardziej bulwersujące były nielegalnie podsłuchane wypowiedzi polityka o pracy za sześć tysięcy złotych, niż teraz poważne zarzuty o przestępcze działania ludzi z poprzednich rządów. Spektakularne wydarzenie zorganizowane przez Zbigniewa Ziobrę oraz jego związki z mediami, mające na celu przesłuchanie w sprawie kontroli Pegasusa, skutecznie przyćmiły informacje o kolejnych zatrzymaniach związanych z RARS oraz o wysokich zabezpieczeniach majątkowych dla byłego dyrektora agencji, czekającego na ekstradycję pod ścisłą obserwacją.
Władza, która na początku swojej kadencji głosiła hasła skutecznych rozliczeń, pozostawia wiele miejsca dla PiS. Pozwala tej partii rosnąć i umacniać swoją pozycję. Nie przesądzając o wynikach działań komisji w sprawie Pegasusa, która przerwała obrady, publiczność może odnieść wrażenie, że koalicja rządząca medialnie przegrała.
Podobnie jak wtedy, gdy Marcin Romanowski odwiedził Budapeszt, co ośmieszyło posunięcia dotyczące rozliczeń afery Funduszu Sprawiedliwości. Tak i teraz rządzący nie potrafią zająć zdecydowanej pozycji w sprawie RARS, a zamiast tego gaszą pożar po spektakularnym wystąpieniu byłego ministra.
Sytuacja, w której rozliczani wykazują większy spryt od rozliczających, może, ale nie musi, utorować PiS drogę do powrotu do władzy. Dla Donalda Tuska, który samodzielnie kontynuuje rządy, być może zbliża się moment refleksji nad tym, czy dalej można realizować tę strategię bez konsekwencji, czy lepiej postawić na dywersyfikację zarządzania partyjnego. Jak zauważa pewien filmowy bohater, niektóre pasjanse można wygrać jedynie po odsłonięciu najsilniejszych kart.
Przemysław Szubartowicz
Źródło/foto: Interia