Policja w Poznaniu zarekwirowała spokój na ulicy Traugutta. Funkcjonariusze zatrzymali mężczyznę, który jest podejrzewany o uderzenie motorniczego tramwaju w twarz, a także jego partnerkę. Obaj mieli na swoim koncie liczne przestępstwa, co czyniło ich działania jeszcze bardziej haniebnymi – 38-latek działał w warunkach recydywy, a teraz grozi mu aż 4,5 roku więzienia.
Incydent na przystanku tramwajowym
Do incydentu doszło 27 stycznia na przystanku tramwajowym obsługującym linię 10. Motorniczy, będąc świadkiem przemocowego incydentu, postanowił interweniować, gdy zauważył mężczyznę szarpiącego swoją partnerkę. Niestety, jego heroiczna akcja skończyła się tragicznie – został uderzony w twarz, co zmusiło go do wycofania się i szukania pomocy.
Rozwój wydarzeń
Po przybyciu służb ratunkowych, motorniczy otrzymał niezbędną pomoc i, po opatrzeniach w szpitalu, wrócił do domu. Policjantom nie pozostało nic innego, jak przeprowadzić dokładne śledztwo. Dzięki analizie z materiałów monitoringu oraz działaniom operacyjnym, udało się ustalić tożsamość sprawców. Już 30 stycznia, czyli ledwie trzy dni po zdarzeniu, mundurowi zdołali zatrzymać podejrzewaną parę.
Reakcja służb i prawne konsekwencje
38-latek i jego partnerka zostali schwytani na jednej z ulic Starego Miasta. Kobieta przesłuchana w charakterze świadka, a mężczyzna zaskoczył policjantów – był poszukiwany w związku z inną sprawą. Oboje mają na swoim koncie poważne przewinienia, w tym udział w bójkach i uszkodzenia mienia. Ich przeszłość kryminalna tylko pogarsza sytuację.
W poniedziałek mężczyzna stanął przed prokuraturą, gdzie usłyszał zarzuty dotyczące naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego w warunkach recydywy. Policja wystąpiła o jego tymczasowe aresztowanie. Słowem, mężczyzna znalazł się w bardzo trudnej sytuacji prawnej, a nad jego przyszłością zawisła groźba nawet 4,5-letniego pobytu za kratami.
Źródło/foto: Interia