Czarny Weekend, Czarny Tydzień, wszystko czarne
Z dużym zażenowaniem obserwuję to, co dzieje się w Polsce od kilku tygodni. Czarny Piątek to święto zakupów, które przyszło do nas z USA. Jak to bywa w przypadku tego typu akcji, nasze rodzime oferty w większości przypadków raczej średnio wpisują się w to święto i na ogół rozczarowują. Choć oczywiście zdarzają się świetne promocje, najczęściej jednak nikt normalny nie jest w stanie się na nie załapać, bo sklepy czyszczą boty, by później zalać tymi ofertami serwisy aukcyjne.
W tym roku jednak Czarny Piątek wydaje się trochę rozmywać, a to za sprawą jakże pomysłowych polskich sklepów – głównie tych z elektroniką, bo choć promocje dotyczą w zasadzie każdej branży, to jednak ta jest mi najbliższa. Radia praktycznie nie słucham, jedyną okazją by zapoznać się z poszczególnymi stacjami jest auto i to tylko wtedy kiedy jadę z rodziną – jakoś wciąż nie potrafią przetrawić słuchanych przeze mnie szarpidrutów, więc posiłkujemy się wtedy mainstreamową Zetką czy RMF-ką. Radio to reklamy, więc choćby po ostatnim weekendowym wyjeździe jestem na bieżąco. Dowiedziałem się się Black Week, Black Weeks i Black Weekend i sklepów internetowych, czyli świętach promocji w poszczególnych sieciach elektromarketów. Co to jest? Nic innego jak “czarnopiątkowe” promocje rozciągnięte w czasie, jest ich tak wiele że ciężko jednoznacznie ocenić co w zasadzie jest tańsze, a co ma taką samą cenę, tylko po prostu znalazło się w reklamie promocji. Jak to wpływa na sam Black Friday? Moim zdaniem mocno go rozmywa, ale może z punktu widzenia sprzedaży w sklepach jest to korzystniejsze – no bo w końcu nikt się nie spóźni skoro akcja trwa cały tydzień.
To tylko zajawka artykułu.
Jeśli chcesz przeczytać całość kliknij TUTAJ.