Przewodnicząca sejmowej Komisji do Spraw Dzieci i Młodzieży, Monika Rosa, ogłosiła w środę, że planuje interwencję poselską w sprawie sprzedaży lalek erotycznych przypominających nastoletnie dziewczynki. Polityk podkreśliła, iż wpuszczenie na rynek produktów skierowanych do osób z „seksualnymi intencjami wobec małoletnich” jest całkowicie niedopuszczalne. Informacja na ten temat trafiła już wcześniej do prokuratury.
INTERWENCJA W RĘKACH MINISTRÓW
Monika Rosa zaznaczyła, że zwróci się z interwencją do ministra sprawiedliwości, ministra cyfryzacji oraz UOKiK. Dodała, że pragnie, aby zyski czerpane z wykorzystywania nieletnich w sieci „przestały być bagatelizowane”.
PROBLEMY Z PLATFORMA SPRZEDAŻOWĄ
Członek państwowej komisji ds. przeciwdziałania wykorzystaniu seksualnemu małoletnich poniżej 15. roku życia, Konrad Ciesiołkiewicz, poinformował, że największa polska platforma sprzedażowa umożliwia publikowanie ogłoszeń dotyczących lalek erotycznych, które „realistycznie odwzorowują narządy płciowe dzieci”.
Ciesiołkiewicz podkreślił, że świat cyfrowy jest obszarem, w którym instytucje publiczne oraz organizacje konsumenckie działają w sposób niewystarczający. Przewodnicząca komisji, Karolina Bućko, zauważyła, że sprzedaż takich lalek to jawne złamanie przepisów dotyczących prezentacji pornograficznych treści z udziałem dzieci.
PRZESTĘPSTWO CZY NIE?
Jak podkreśliła Bućko, choć produkcja tych treści nie wymagała udziału żywych dzieci, nie zmienia to faktu, że jest to prezentacja narządów płciowych dziecka, co kwalifikuje to jako tzw. twardą pornografię. Sprawa jest w toku, a prokuratura już prowadzi czynności sprawdzające.
RYZYKO WYKORZYSTANIA
Justyna Kotowska, zastępca przewodniczącej komisji, zwróciła uwagę, że niektórzy sprawcy z zaburzeniami pedofilnymi mogą postrzegać posługiwanie się takimi lalek jako krok w kierunku dążenia do bezpośredniego kontaktu z dziećmi. Ostrzegła, że w przypadku kontaktu z dzieckiem, często dochodzi do brutalnego wykorzystania.
Kotowska oceniła, że produkty takie jak te sprzedawane w sieci promują społeczną tolerancję oraz ułatwiają oswajanie z tematyką seksualnych interakcji z dziećmi. Zwróciła uwagę na to, że umieszczanie tych zabawek w kategorii zdrowia sugeruje, iż są one normalne i akceptowalne, co wpływa na postrzeganie treści związanych z wykorzystywaniem nieletnich.
W obliczu tysięcy stron internetowych sprzedających tego rodzaju produkty, pytanie nasuwa się samo: gdzie jest granica, której nie powinno się przekraczać? Społeczeństwo ma prawo wymagać znacznie więcej od instytucji, które powinny chronić najmłodszych przed zagrożeniami płynącymi z sieci oraz realnego świata.
Źródło/foto: Onet.pl
Tomasz Gzell / PAP