To, że Google nie pokazuje nam jednolitych wyników wyszukiwania i nawet w trybach podwyższonej prywatności (nie absolutnej) kategoryzuje nas na wiele sposobów, już wiemy. Jednak Wall Street Journal rzuca na ten temat odrobinę inne światło: jest kilka „prawideł”, którymi rządzi się Google i które istnieją tam „z urzędu”.
Czytaj więcej: DuckDuckGo cały czas kopie Google w zad
Po pierwsze, większe biznesy są faworyzowane na rzecz tych mniejszych. Chodzi tutaj głównie o Facebooka oraz Amazon, które są największymi (dla WSJ, obszarem badania były Stany Zjednoczone) dostawcami treści społecznościowych oraz e-commerce’owych. Co więcej, istnieje również „czarna lista” danych, które pojawiają się użytkownikom w polach autouzupełniania. Przykład z Trumpem: o ile autouzupełnianie w DuckDuckGo pozwala sobie na obrażanie Donalda Trumpa, tak już u Google tego nie uświadczymy. A nie zakładam, że użytkownicy Google mniej obrażają Trumpa w wyszukiwarce.
To tylko zajawka artykułu.
Jeśli chcesz przeczytać całość kliknij TUTAJ.