W gruzińskim chaosie krążą niepokojące spekulacje. Mówi się, że Rosjanie mogą interweniować, na wzór wydarzeń z 2008 roku, a także o rzekomych tajnych rozmowach, których celem byłoby zapewnienie Tbilisi lojalności wobec Kremla w zamian za „odzyskanie” zbuntowanych prowincji: Abchazji i Osetii.
W momencie, gdy Bidzina Iwaniszwili wkroczył do gruzińskiej polityki, pojawiły się pytania dotyczące jego potencjalnych powiązań z Rosją. Był byłym najbogatszym człowiekiem w Gruzji, a jego fortunę zbudował głównie w Moskwie. Wiele wskazywało na to, że Kreml wolał Iwaniszwilego od Micheila Saakaszwilego, który prowadził prozachodnią politykę i wprowadzał Gruzję na Zachód. W jego czasach kraj przeszedł znaczące reformy: policja zaczęła działać skutecznie, miasta były modernizowane, a przestępczość spadła. Choć były plaże sukcesów, wiele projektów rewitalizacyjnych budziło kontrowersje, a brutalne praktyki dotykały najgorszych warunków w więzieniach.
Saakaszwili, mimo kontrowersji, podjął ryzykowne działania, które doprowadziły do jego ostatecznego upadku. Na jego miejsce przyszedł Iwaniszwili i jego partia Gruzińskie Marzenie. Szybko okazało się, że nowy lider propagandał inne standardy. Iwaniszwili zdystansował się od życia publicznego, skoncentrowując się na rządzeniu z tylnego siedzenia, podczas gdy jego rząd kontynuował politykę proeuropejską, szczególnie w kontekście integracji z Unią Europejską. Jego podejście jednak przypominało bardziej autorytarne rządy dawnych satrapów niż wizjonerską strategię Saakaszwilego.
POLITYKA I REALIA
Podczas wizyty w rodzinnej wsi Iwaniszwilego, Czorwili, zauważyłem pozytywne zmiany: nowe drogi, wymienione dachy, czy dodatki do pensji dla niektórych mieszkańców. Jednak wystarczyło wyjechać poza te okolice, aby dostrzec rzeczywisty obraz Gruzji, która nie przeszła transformacji, jaką wielu sobie wymarzyło. W międzyczasie Iwaniszwili, rządząc zza kulis, spełniał swoje kaprysy – jego park dendrologiczny stał się znanym na całym świecie projektem, przyciągającym uwagę mediów.
Jednak czas przyniósł nowe wyzwania. Po inwazji Rosji na Ukrainę atmosfera w Gruzji znacznie się zaostrzyła. Obserwując działania gruzińskiego parlamentu, sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Ogłoszone przez Iwaniszwilego zawieszenie negocjacji z UE do 2028 roku wywołało masowe protesty, analogiczne do tych, które miały miejsce w Ukrainie w 2014 roku. Gruzini wyszli na ulice, protesty były brutalnie zduszane przez policję, a prezydentka Salome Zurabiszwili poszła w ich obronę.
STRACH I NIEPEWNOŚĆ
Aktualna sytuacja w Gruzji rysuje się w mrocznych kolorach. Iwaniszwili, choć nazwany ekscentrykiem, zdaje się mieć kontrolę nad sytuacją, a reakcje władz na rosnące napięcie dają do zrozumienia, że nie zamierzają oddać władzy bez walki. Równocześnie w kraju pojawia się niepokojąca tendencja, jak wspierany przez Legion Gruziński projekt stworzenia nieformalnej, partyzanckiej Gwardii Narodowej. Tego typu wizje budzą obawy nawet wśród najwyższych rangą urzędników, w tym prezydentki, która boi się, że sytuacja wymknie się spod kontroli.
W obliczu rosnących plotek o możliwej interwencji Rosji, należy zadać pytania o przyszłość Gruzji. Czy Kreml zdecyduje się na ponowną inwazję, czy wydarzenia na Ukrainie skłonią Putina do zmiany strategii? Grupowanie sił zewnętrznych w Gruzji wydaje się z takim samym stopniu zagrożeniem, jak i możliwością dla aktualnego rządu. Sytuacja w Gruzji, przesiąknięta napięciem i niepewnością, wciąż czeka na swoją katafrazę.
Źródło/foto: Interia