Od początku nie byliśmy optymistycznie nastawieni do programu 500+. Nie dlatego, że nie chcemy, by każdy Polak otrzymał 500 złotych na dziecko. Po prostu wiedzieliśmy, że rząd skutecznie odbierze nam te 500 zł (a może i więcej) w inny sposób. Tym razem rządzący biorą się za osoby dorabiające do etatu.
To już trzeci rok działania programu 500+. Jak widać, rządowi zaczyna brakować pieniędzy na ciągłą realizację tego kosztownego programu, który jakby nie było, w dużej mierze zapewnił im wygraną w kolejnych wyborach parlamentarnych. Od nowego roku, po kieszeni dostanie się tym najbardziej pracowitym, którzy pracę na etacie łączą z dodatkową pracą na podstawie umowy zlecenie.
Jest to związane z upadkiem pomysłu oskładkowania zarobków przekraczających 30-krotność średniej krajowej, zaproponowanego przez frakcję Jarosława Gowina ze Zjednoczonej Prawicy. Rząd postanowił wprowadzić balans, w zachwianym przez socjalne świadczenia budżecie, i “ozusować” umowy zlecenie.
W obecnym stanie prawnym, osoba pracująca w ramach umowy zlecenia płaci składki ZUS liczone do wysokości minimalnego wynagrodzenia. Jeśli zarobi więcej, to jej zleceniodawca nie odprowadza już składki od nadwyżki. Podobnie jest, gdy pracownik w jednej firmie zatrudniony jest na umowie o pracę, a w innej dorabia na zleceniu – w drugiej pracy nie płaci ZUS od umowy zlecenia, bowiem składki opłaca jego „podstawowy” pracodawca.
Dla przykładu, jeśli ktoś obecnie pracuje na etacie i zarabia ok. 4 tys brutto, a dorabia po godzinach i za jedno zlecenie otrzymuje średnio 1000 zł brutto to na rękę wychodzi 851 złotych. Jeśli PiS zdecyduje się na pełne „ozusowanie” zleceń, pracownikowi zostanie netto 755 złotych. To o prawie 100 złotych mniej za jedno zlecenie.
Dzięki tej zmianie, do kasy ZUS-u rocznie może wpływać o 3 mld złotych więcej. Zmiana ma wejść w życie, a jakże inaczej, od stycznia 2020 roku.
źródło: własne/money.pl
Co za banda…