Jarosław Jach, jeszcze kilka lat temu reprezentant Polski pod wodzą Adama Nawałki, przez ostatni rok doświadczył trudnych chwil w rezerwach Zagłębia Lubin. Na szczęście jego zła passa dobiegła końca. W szczerej rozmowie z „Faktem” opowiedział o przesunięciu do drugiego zespołu oraz relacjach z Waldemarem Fornalikiem.
RESTART KARIERY
Jach to jeden z największych wygranych ostatnich zmian w Zagłębiu Lubin. Po długim okresie spędzonym w rezerwach dolnośląskiego klubu, były zawodnik angielskiego Crystal Palace, po przyjściu Marcina Włodarskiego na stanowisko głównego trenera, ponownie zagościł na boiskach ekstraklasy. W piątkowym meczu z Cracovią, piłkarz zdobył swoją pierwszą bramkę ligową od niemal dwóch lat, co zwiastuje powrót do formy.
— Cieszę się z kolejnej bramki. Dzięki temu znajduję się w statystykach, co jest dla mnie ważne. Ten okres poza pierwszym zespołem był dla mnie niezwykle trudny. Sam sobie dziś dziękuję, że zachowałem profesjonalizm, mimo konieczności grać na niższym poziomie, czego z oczywistych powodów nie akceptowałem. Nie straciłem jednak wiary w siebie i w sens ciężkiej pracy na co dzień — przyznał Jach w rozmowie z dziennikarzami.
WYZWANIE CZY UNIK?
Do degradacji do rezerw doszło latem 2023 roku. Jach ujawnia, że od tego momentu nie miał żadnego kontaktu z trenerem Fornalikiem ani z dyrektorem sportowym Burlikowskim. Jak wspomina, jego relacje z klubem były dość chłodne.
— Od momentu wspomnianego „zesłania” nie rozmawialiśmy już ani razu. Wydawało mi się, że staramy się unikać siebie na korytarzach. Akademia i pierwsza drużyna funkcjonują w różnych budynkach, więc nie mieliśmy okazji się spotykać. Tak wyglądały nasze relacje — relacjonuje piłkarz.
PRZEZNACZENIE CZY KONTROLA?
Czy Jach był zaskoczony decyzją o przesunięciu go do rezerw? Wręcz przeciwnie. Jak sam relacjonuje, wcześniej był ostrzegany o takiej możliwości. W ramach przygotowań do nowego sezonu, dyrektor oraz trener zorganizowali spotkanie, które potwierdziło jego obawy.
— Już wcześniej mówiłem, że może nadejść moment, kiedy będę musiał grać w rezerwach z powodu nadmiaru zawodników w pierwszym zespole. I dokładnie tak się stało. Nie byłem zaskoczony — podkreśla Jach.
NAUCZONE CIERPLIWOŚCI
Mimo trudnych doświadczeń, czas spędzony w rezerwach przyniósł mu ważną lekcję. Jach przyznaje, że nauczył się cierpliwości i umiejętności czekania na swoją szansę.
— Moja praca w drugiej drużynie była poświęceniem. Choć występy nie zawsze były na poziomie, który bym sobie życzył, staram się być dumnym z wpływu, jaki miałem na zespół. Wspierałem kolegów, zachęcałem ich do ciężkiej pracy i dbałości o siebie — mówi były gracz Sheriffa Tyraspol.
Przyznaje, że dał z siebie wszystko, aby podnieść poziom profesjonalizmu w zespole rezerw, co może zaskakiwać, biorąc pod uwagę fakt, że to właśnie na dłuższy czas był jedną z centralnych postaci tej drużyny.
Jach wraca do gry z większym zapałem i motywacją, nie tylko dla siebie, ale także dla swoich kolegów z drużyny, chcąc przyczynić się do sukcesu Zagłębia Lubin w nadchodzących sezonach.