Bezpieczeństwo państwa z dala od politycznych sporów? To chyba żart! Powódź stała się natychmiast narzędziem w polskiej wojnie politycznej, a niebawem może zostać „politycznym złotem” w nadchodzącej kampanii prezydenckiej.
OPÓŹNIONA REAKCJA NA KRYZYS
Większość polskich polityków, w tym zwłaszcza przedstawiciele opozycji, którzy coraz trudniej znoszą utratę władzy, nie są w pełni przygotowani na sytuacje kryzysowe. Nie chodzi tylko o przygotowanie moralne, ale również o zdolność do działania. Często wydaje się, że kryzysowe podejście opiera się jedynie na bezdusznej grze, która ostatecznie zdominowała naszą politykę.
KRYZYS A POLITYKA
Od momentu, gdy Putin zaatakował Ukrainę, w publicznych dyskusjach coraz częściej wskazuje się na potrzebę oderwania kwestii bezpieczeństwa od politycznych tarć. Rzeczywistość wygląda jednak inaczej. Wielka powódź, zamiast jednoczyć, stała się przedmiotem politycznych potyczek, czego najmniej potrzebują ofiary tej tragedii.
Po wypadku smoleńskim politycy przez krótki czas wyrażali potrzebę narodowego pojednania, tylko po to, by szybko powrócić do żywiołowej nienawiści, która zdaje się dominować w polskim dyskursie publicznym. Niezdolność do cichej żałoby przerodziła się w żerowanie na emocjach społeczeństwa.
OBSESJA I TEORIE SPISKOWE
Polityczna debata zamieniła się w walkę, w której jedna strona stosowała najcięższe oskarżenia, uznając, że moralna przewaga wynikająca z osobistych tragedii może stanowić podstawę politycznego działania. Wraz z tym nastąpiła ucieczka od racjonalności, a przestrzeń publiczna zamieniła się w miejsce, w którym teorie spiskowe zaczęły funkcjonować jako legitymizowane głosy w debacie.
POZORNY KRYZYS ZAUFANIA
Podczas pandemii sytuacja nie uległa poprawie. Wzrosła niewiara w naukę, a polityka stała się postpolityką, w której alternatywne rzeczywistości zdobywały uznanie w mediach. Rząd i opozycja zdają się wykorzystywać kryzysy dla własnych korzyści, co tylko pogłębia apatię społeczeństwa.
Dziś to opozycja oskarża rząd o populizm, while sama pozostaje niecodziennie milcząca, gdy nie wspomina zagrożeń. Jednocześnie i obecna władza nieobiektywnie reaguje na niebezpieczeństwa, stosując szerokie środki karne wobec całej populacji w odpowiedzi na pojedyncze incydenty.
BRAK ODPOWIEDZIALNOŚCI
Była władza sama nie zdołała odpowiednio zarządzać polityką zdrowotną, a dziś bez skrupułów oczekuje od rządu doskonałości w zarządzaniu kryzysami. Tymczasem sama nie bierze odpowiedzialności za przygotowanie kraju do nadchodzących zagrożeń.
ŚMIESZNOŚĆ INACZEJ
Kiedy znany lewicowy publicysta porównuje organizację kryzysowych sztabów rządowych do praktyk autorytarnych, widać, że granice zdrowego rozsądku w polskim życiu publicznym zostały przekroczone. Premier, który działa bez rozgłosu, byłby określany jako leniwy i nieprzejrzysty.
NIESKOŃCZONOŚĆ KRYZYSU
Rodzi się wrażenie, że część mediów również nie jest gotowa na kryzysowe sytuacje. Obserwując przyszłość, można przypuszczać, że powódź zamiast pobudzać do współpracy, stanie się ważnym orężem w brudnej kampanii prezydenckiej. Jak możemy się tego spodziewać, to niestety prowadzi to do erozji zarówno państwa, jak i wspólnoty społecznej.
Przemysław Szubartowicz
Źródło/foto: Interia