Moneta o nominale 10 centów, wybita w latach 70. w Mennicy Stanów Zjednoczonych, została sprzedana za imponującą kwotę 506 tysięcy dolarów. To, co czyni ją wyjątkową, to brak charakterystycznego oznaczenia menniczego, które zazwyczaj zdobi amerykańskie monety. Ostatnie niemal pięćdziesiąt lat przeleżała w banku, co dodatkowo podniosło jej wartość. Właściciele tej niezwykłej dziesięciocentówki postanowili pozostać anonimowi.
RZADKOŚĆ MONETY Z 1975 ROKU
Moneta została wybita w San Francisco w 1975 roku i jest jedną z dwóch, które mennica uznała za „najrzadsze monety XX wieku”. Na jej awersie znajduje się wizerunek Franklin D. Roosevelta, byłego prezydenta USA. Zdecydowanym elementem, który podnosi jej wartość, jest brak znaku mennicy w kształcie litery S. Przez lata przyczyniło się to do jej znaczącej wyceny.
ANONIMOWE DZIEDZICZENIE
Moneta została odziedziczona przez trzy siostry z Ohio po śmierci ich brata, który nabył ją w 1978 roku. Mężczyzna przechowywał ją w bankowym sejfie przez długie 46 lat. Jak poinformował Ian Russell, prezes firmy GreatCollections, moneta została sprzedana za 506 250 dolarów, co przelicza się na ponad 2 miliony złotych. Dla porównania, identyczna moneta z 1975 roku, również bez znaku S, osiągnęła na aukcji pięć lat temu cenę 456 tysięcy dolarów.
SPECJALNE ZESTAWY MENNICZE
Obie monety nigdy nie trafiły do powszechnego obiegu, ponieważ były częścią specjalnych zestawów emitowanych przez mennicę, które w tamtym czasie sprzedawano po 7 dolarów. Zainteresowani kolekcjonowaniem byli świadomi ich istnienia, ale od lat 70. aż do obu aukcji, nie wiedzieli, gdzie się znajdują.
„Kolekcjoner, który kupił monetę w 1978 roku i przechowywał ją przez tyle lat, doskonale zdawał sobie sprawę z jej rzadkości oraz potencjału w przyszłości” – skomentował Russell w wywiadzie dla „USA Today”. Ta sytuacja tylko potwierdza, jak niezwykle cenne mogą być niepozorne przedmioty, które trafiają w ręce kolekcjonerów.
Źródło/foto: Polsat News
