W świeżych wiadomościach z Gdańska, a konkretnie z Oliwy, mieliśmy do czynienia z niecodziennym przypadkiem, który na pewno mógłby znaleźć się w antologii „Kryminał na wakacjach”. Policjanci z tamtejszego komisariatu schwycili 33-letniego obywatela Słowacji, który w końcówce kwietnia postanowił wzbogacić się kosztem osób przebywających w seminarium. Przybył do otwartych pokojów i cichym krokiem zabrał 3570 złotych, co do momentu jego zatrzymania było tajemnicą pełną napięcia.
BEZKARNOŚĆ CZY NAIWNOŚĆ?
Wracamy do wydarzeń sprzed kilku miesięcy. Policja odebrała zgłoszenie o plejadzie kradzieży w seminarium, gdzie sprawca zniknął z gotówką, a ślad po nim pozostał jedynie w monitoringu. Funkcjonariusze zabezpieczyli zapis, który uchwycił sylwetkę 33-latka, ale przez cztery miesiące jego tożsamość pozostawała zagadką. Być może myślał, że może przejść niezauważony, kim jest, gdy wrócił na miejsce przestępstwa?
NIEBEZPIECZNY POWRÓT
W miniony wtorek przedstawiciel seminarium skontaktował się z policją, informując, że „złotówka” powróciła na miejsce zbrodni. Mężczyzna, zamiast zniknąć w mroku, wylewnie prosił o pieniądze na bilet. Jak widać, nie wszyscy zrozumieli, że robienie interesów w instytucjach sakralnych na kradzieży to kiepski pomysł, a policjanci szybko udali się na miejsce. Aresztowanie 33-letniego Słowaka było formalnością, ponieważ dowody w sprawie były przytłaczające.
JAKIE SANKCJE GROŻĄ SPRAWCY?
Na podstawie zebranych dowodów wczoraj podejrzanemu postawiono zarzuty kradzieży. Teraz grozi mu do 5 lat więzienia. Mimo że ma przed sobą sąd, można się zastanawiać, co skłoniło go do tak nieodpowiedzialnego działania. Cóż, dobrze przynajmniej, że lwia część tej kwoty wróci do prawowitych właścicieli. Możemy jedynie mieć nadzieję, że po odbyciu kary, niezbyt chętnie myśli o powrocie do seminarium.
Źródło: Polska Policja