Niedługo obchodzić będziemy Dzień Babci, a Zenek Martyniuk wspomina swoją babcię, z którą w dzieciństwie udał się do słynnej szeptuchy Wiery Popławskiej z Orli, korzystając z jej uzdrawiających mocy. Wiele osób w kolejce do niej stało, szukając pomocy. Co skłoniło babcię do zabrania małego Zenka do tej uzdrowicielki? Odpowiedzią była trauma, którą Zenon przeżył jako dziecko.
WYJĄTKOWA SZEPTUNKA
Wiera Popławska, znana również jako Wala, była jedną z najbardziej znanych szeptunek w Polsce. Zmarła rok temu, w styczniu, mając 98 lat. Jej dom w gminie Orla był miejscem, do którego przybywali ludzie z całej Polski, a nawet z innych krajów, w poszukiwaniu pomocy. Zenon Martyniuk, który sam korzystał z jej mocy, pamięta te chwile z ogromnym szacunkiem.
— Mieszkała w mojej rodzinnej okolicy, w odległości 9 kilometrów od miejsca, w którym się urodziłem — wspomina muzyk. — Moja rodzinna gmina Orla zyskała popularność właśnie dzięki niej. Tłumy osób przyjeżdżały, aby skorzystać z jej umiejętności — dodaje gwiazda disco polo.
TRAMATYCZNE WYDARZENIE
Zenon miał zaledwie kilka lat, kiedy pojawił się w domu szeptunki. — Gdy miałem 6 czy 7 lat, kogut skoczył na mnie i tak bardzo się przestraszyłem, że budziłem się w nocy, mówiąc w niezrozumiałych dla siebie językach. Byłem tak przerażony, że nie mogłem wydusić z siebie ani słowa — narracyjnie opisuje Martyniuk.
To doświadczenie było dla małego chłopca traumatyczne, co spowodowało, że zamknął się w sobie i przestał mówić. — To była dramatyczna sytuacja — przyznaje teraz. Na pomoc ruszyły mu bliskie osoby. Babcia i mama postanowiły udać się do znanej szeptunki, której umiejętności przyciągały rzesze ludzi.
UZDRAWIAJĄCY RYTUAŁ
— Pamiętam, jak zawiozły mnie do szeptunki furmanką. W cały proces wchodziły jej modlitwy i pacierze. Wystarczyło, że spojrzała na mnie, a wiedziała, co mi dolega — relacjonuje znany wykonawca. Już po zakończonym seansie poczuł, że moc uzdrowicielki zadziałała.
— W drodze powrotnej czułem, jak wszystko wraca do normy. Żaden ślad po traumy z dzieciństwa nie pozostał. Patrząc wstecz, to było niezwykłe przeżycie — mówi król disco polo, dodając, że od tamtego momentu już nigdy więcej nie skorzystał z jej pomocy.
MAGIA I POMOC
Zenek podkreśla, że wielu ludzi przyjeżdżało do Wiety i rzeczywiście odnajdywało ulgę w swoich problemach. — Ta kobieta potrafiła pomóc w taki sposób, że ludziom spełniały się ich marzenia. Spojrzenie szeptunki często wystarczało, aby wiedziała, na czym należało się skupić — dodaje artysta, oddając hołd jej niezwykłemu talentowi.