Wołodymyr Zełenski, prezydent Ukrainy, w przeprowadzonym wywiadzie dla „The Guardian” podkreślił, że brak Ukrainy w NATO może prowadzić do okupacji Europy. Zwrócił uwagę, że jeśli Władimir Putin rzeczywiście dąży do zakończenia konfliktu i podjęcia rozmów pokojowych, nie wzmacniałby swojej armii o nowe jednostki. Według ukraińskiego wywiadu, liczba dodatkowych żołnierzy wynosi blisko 150 tysięcy.
Obawy dotyczące przyszłości
Prezydent Ukrainy zaznaczył, że w chwili obecnej połączone siły Ukrainy i Europejczyków są znacznie mniejsze niż całkowita armia Rosji. Wskazał na zapowiedzi Rosjan dotyczące zwiększenia liczby dywizji do 12-15, co może oznaczać dodatkowe 150 tysięcy wojskowych, w tym także żołnierzy z Korei Północnej.
Zełenski podkreślił, że dodatkowi żołnierze będą szkoleni na terytorium Białorusi, co, według niego, sprawia, że wsparcie Ukrainy: „to obrona całej Europy”. Wspomniał również, że rozpoczęcie rosyjskich szkoleń wojskowych na Białorusi przypomina początki pełnoskalowej inwazji, która miała miejsce w 2022 roku.
Spotkania w 2025 roku
Prezydent Ukrainy wyraził obawę, że jeśli wojska rosyjskie będą stacjonować na Białorusi w 2025 roku, mogą rozpocząć dalszą inwazję latem lub jesienią. Retorycznie zapytał, czy jest pewne, że kolejny atak Rosji odbędzie się na Ukrainie, sugerując, że równie dobrze może to być Polska lub Litwa.
Zełenski stwierdził, że jeśli Putin dąży do pokoju, to dlaczego, w obliczu trudnej sytuacji gospodarczej i sankcji, Rosja zwiększa liczebność swojej armii o 150 tysięcy i szkoli żołnierzy? „Odpowiedź brzmi: 'nie’, nie działa w celu dialogu” – dodał.
Reakcja Stanów Zjednoczonych
Prezydent Ukrainy odniósł się także do potencjalnej reakcji USA, zauważając, że inwazja Rosji na terytorium NATO w latach 2025-2026 mogłaby skłonić Stany Zjednoczone do interwencji. W tej sytuacji przyszłości Europy i Ukrainy wciąż rysuje się niepewny obraz, a decyzje podejmowane przez światowe mocarstwa mogą okazać się decydujące.
Źródło/foto: Interia