Wydawałoby się, że pomoc niewidomej znajomej z Gniezna miała być spełnieniem dobrych intencji. Niestety, rzeczywistość okazała się znacznie bardziej brutalna. 51-letni mężczyzna, który miał wspierać kobietę, nie tylko nie ułatwił jej codziennych obowiązków, ale wręcz uczynił jej życie piekłem. Zamiast wsparcia i życzliwości, zgotował jej brutalne traktowanie, alkoholizm oraz groźby.
PRZEMOC W MIEJSCU, KTÓRE POWINNO BYĆ SAFETY
Niewidoma gnieźnianka z nadzieją przyjęła swojego znajomego pod swój dach, wierząc, że dzięki jego pomocy codzienne życie stanie się łatwiejsze. Rzeczywistość jednak szybko zweryfikowała jej oczekiwania. Zamiast pomocnej dłoni, zyskuje tyrana, który nie tylko nadużywał alkoholu, ale także dopuścił się przemocy słownej i fizycznej. Jego agresywne zachowanie empirycznie dowiodło, że jako osoba niepełnosprawna kobieta znalazła się w sytuacji, w której nie mogła się obronić.
INTERWENCJA POLICJI
Drama miała swój początek 4 lutego br. w Gnieźnie, gdzie policjanci zostali wezwani na interwencję w sprawie przemocy domowej. Na miejscu zastali nie tylko pokrzywdzoną, ale także sprawcę, który znajdując się pod wpływem alkoholu, wywołał atmosferę strachu. Kobieta opowiedziała o swoich traumatycznych doświadczeniach, które były dowodem na to, że mężczyzna w chwilach upojenia alkoholowego stawał się agresywny, wyzywając ją i grożąc jej życiu.
KARY DLA SPRAWCY
Policjanci sprawdzili trzeźwość mężczyzny, który okazał się mieć 2,6 promila alkoholu we krwi. Ta sytuacja zakończyła się jego zatrzymaniem. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez media, prokurator postawił mu zarzut znęcania się nad osobą niepełnosprawną. Mimo zatrzymania, sąd zdecydował się na łagodny środek – dozór policyjny. Mężczyzna ma obowiązek stawiania się na komisariacie codziennie, a także otrzymał zakaz kontaktowania się z pokrzywdzoną oraz nakaz opuszczenia miejsca jej zamieszkania.
Ta wstrząsająca historia dotyka nie tylko kwestii przemocy domowej, ale także ukazuje, jak wielką odpowiedzialność niosą ze sobą takie decyzje. Nadzieja na pomoc przekształciła się w tragedię, przypominając, jak łatwo jest stracić bezpieczeństwo w miejscu, które powinno być schronieniem.