Premier Rumunii, Marcel Ciolacu, zaledwie kilka dni temu uchodził za faworyta w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Po przeliczeniu 99,93% głosów okazało się jednak, że socjaldemokrata spadł na trzecie miejsce i zakończył swój udział w wyścigu. Zaskoczeniem dla wszystkich stało się zwycięstwo ultraprawicowego, prorosyjskiego kandydata, Calina Georgescu, co jest dużym rozczarowaniem dla agencji badania opinii publicznej oraz analityków, którzy nie przewidzieli takiego obrotu spraw.
Wybory pełne niespodzianek
W drugiej turze wyborów prezydenckich na przeciwko siebie staną skrajnie prawicowy polityk, krytykujący NATO, Calin Georgescu (uzyskując 22,72% głosów) oraz Elena Lasconi z centroprawicowego, proeuropejskiego Związku Ocalenia Rumunii, która zdobyła 19,16% głosów. Lasconi jednym głosem wyprzedziła socjaldemokratycznego premiera, który zyskał 19,15% poparcia. Druga tura odbędzie się 8 grudnia.
Calin Georgescu jest największym zaskoczeniem tych wyborów. Jak zauważyły media, sytuacja ta wywołała szok oraz niedowierzanie. Eksperci wskazują na kompletny błąd agencji badania opinii publicznej, które nie były w stanie przewidzieć rozkładu głosów w przedwyborczych prognozach ani w badaniach exit poll.
Nieprzewidywalność sondaży
Przed wyborami niektóre sondaże wskazywały, że 62-letni polityk może liczyć na tylko 5% poparcia. Jak zauważył analizujący sytuację rumuński komentator polityczny, Radu Magdin, „nigdy w ciągu 34 lat demokratycznych zmian po upadku komunizmu w Rumunii nie zaobserwowaliśmy tak drastycznego wzrostu poparcia w stosunku do wynków sondaży”.
W ostatnich prognozach na drugą turę dominowała rywalizacja między Marcelem Ciolacu a liderem radykalnie prawicowej partii AUR, George’em Simionem, który obecnie zajmuje czwartą pozycję. Z kolei exit poll wieczorem w dniu głosowania wskazywały Ciolacu na pierwszym, a Lasconi na drugim miejscu.
Obawy o przyszłość
Wygrana Georgescu w pierwszej turze, jako radykalnego, antysystemowego kandydata, budzi szereg zastrzeżeń odnośnie do możliwości dominacji skrajnej prawicy w zbliżających się wyborach parlamentarnych, które odbędą się już w nadchodzącą niedzielę.
Georgescu zyskał notorietę przez swoje kontrowersyjne wypowiedzi, w tym twierdzenia, że NATO nie obroni krajów zaatakowanych przez Rosję. Budowę tarczy antyrakietowej w Rumunii określał jako „hańbę dyplomacji”.
Krytyka i obawy społeczne
W kampanii wyborczej podnoszono głównie kwestie rosnących kosztów życia, a Rumunia boryka się z jednym z najwyższych wskaźników ubóstwa w Unii Europejskiej. Komentator Andrei Craciun na łamach gazety „Libertatea” zauważył, że „wybory wskazują, że Rumunia przegrała i może przegrać jeszcze bardziej”. Dodał, iż „przegrana dotyczy wszystkich fundamentów rumuńskiej demokracji, niezależnie od ich słabości – integracji w NATO oraz Unii Europejskiej”.
Calina Georgescu określił Craciun jako „matrioszkę Putina”, twierdząc, że głosowanie przeciwko „systemowi” mogło sprawić, iż Rumunia jest coraz bliżej „putinowskiej studni”. Jak podkreślił, „z najgłupszych w UE możemy stać się najgłupszymi poza jej granicami”, zauważając, że rumuńska tożsamość europejska jest niszczona w ramach działań hybrydowych, które prowadzi na nas Rosja, przy użyciu inwazji botów oraz skierowaniu obywateli przeciwko swoim interesom na chińskiej platformie (TikTok).
Źródło/foto: Interia