Do ośmiu lat pozbawienia wolności grozi matce i córce, które po zakończonej kweście na rzecz fundacji zniknęły z pola widzenia, wyłączając telefony. Co więcej, kobiety nie zwróciły także powierzonego im mienia. W obawie przed odpowiedzialnością, postanowiły ukryć się w białostockiej noclegowni, a terminal płatniczy schować za sklepem spożywczym.
SPRAWIEDLIWOŚĆ NA TROPIE OSZUSTEK
Policjanci z białostockiej patrolówki otrzymali zgłoszenie dotyczące dwóch kobiet, które po akcji zbierania funduszy nie oddały terminala płatniczego. Na miejscu spotkali zgłaszającą, która wyjaśniła, że kilka dni wcześniej matka i córka, działając na podstawie umowy, miały kwestować jako wolontariuszki dla fundacji. Otrzymały od organizacji kosze z opłatkami, puszki do zbierania datków oraz wspomniany terminal. Po zakończeniu akcji, zarówno telefon, jak i umówione miejsce zniknęły z ich planów. Wartość strat została oszacowana na 1700 złotych. Policjanci, w trakcie poszukiwań, odnalazły obie kobiety w jednej z noclegowni Białegostoku. Zaskoczone obecnością policji, przyznały się do ukrycia terminala za sklepem, gdzie mundurowi rzeczywiście go odnaleźli. Obie zostały zatrzymane i trafiły do policyjnego aresztu. Każda z nich usłyszała zarzut oszustwa, a w obliczu tego zuchwałego czynu z pewnością nie mogą liczyć na łagodny wymiar kary.
OSZUSTWA W IMIENIU DOBROCI
Cała sprawa rzuca cień na ideał wolontariatu, który często jest postrzegany jako szlachetna forma pomocy innym. Jak widać, wśród oddanych społecznie ludzi mogą znaleźć się także tacy, którzy wykorzystają chęć pomocy na swoją korzyść. Ciekawe, czy matka i córka po wyjściu z aresztu będą miały odwagę wziąć się do roboty w uczciwy sposób, czy też znów zdecydują się na „sprytne” zagrania, które przez wiele lat jedynie zaszkodzą społeczności, w której żyją.
Źródło: Polska Policja