12-letnia Maja jechała rowerem przez park, kiedy na nią przewróciło się drzewo rosnące tuż przy alei. Niestety, dziewczynka zmarła, co wywołało ogromny ból i walkę jej rodziców o sprawiedliwość. Edyta i Krzysztof Drwęccy od lat domagają się zadośćuczynienia oraz ukarania osób odpowiedzialnych za tę tragiczną sytuację, wskazując, że drzewo było w złym stanie i stwarzało poważne zagrożenie. Niestety, urzędnicy nie chcą wziąć odpowiedzialności za śmierć ich córki.
Tragiczny wypadek
Drwęccy, mieszkańcy Skępia w województwie kujawsko-pomorskim, jeszcze cztery lata temu prowadzili szczęśliwe życie. Wypadek zmienił ich los na zawsze. 1 kwietnia 2021 roku Maja wyruszyła na rowerową wyprawę. Po przejechaniu główną alejką w parku na dziecko runęło drzewo.
– Nic nie zapowiadało tragedii, nie było ani deszczu, ani burzy – podkreśla babcia dziewczynki, pani Anna.
– Myślałem, że jedynie się potłukła, że może ma złamaną rękę… – wspomina Krzysztof, tata Mai. Dziewczynka z ciężkimi obrażeniami głowy trafiła do szpitala w Bydgoszczy, gdzie lekarze przez kilka dni usiłowali ją uratować. Niestety, 7 kwietnia Maja zmarła.
Bezkarność i przerzucanie odpowiedzialności
– Ona powinna teraz myśleć o wyborze szkoły średniej, a ja muszę wybierać jej kwiaty na cmentarz – lamentuje Edyta. Po nieszczęściu sprawa trafiła do prokuratury, a następnie do sądu. Ostatecznie oskarżono leśniczego Marka T., który był odpowiedzialny za nadzór nad drzewostanem w parku, lecz ten i nadleśnictwo nie czują się winni.
– W trakcie procesu usłyszałam od pana Marka, że „natura zdecydowała” – wspomina z goryczą Edyta Drwęcka. Krzysztof dodaje: – Pierwsza ekspertyza wykazała, że drzewo było nienaturalnie pochylone i miało pęknięcia. Na zdjęciach widać wyraźne uszkodzenia oraz grzyba porastającego pień.
Pragnienie sprawiedliwości
Rafał Gołębiewski, burmistrz Skępia, zaznacza, że park jest zarządzany przez Lasy Państwowe i nie należy do miasta. Po tragedii ścięto wiele drzew, co budzi zastrzeżenia znajomego rodziny Arka Linkowskiego. – Takie sytuacje powinny być bardziej kontrolowane w interesie bezpieczeństwa – mówi.
Rodzice Mai, mimo upływu dwóch lat, nadal czekają na rozwój sprawy i wymiar sprawiedliwości. Niestety, niedawno dowiedzieli się, że kolejna rozprawa została odwołana. – W naszym systemie prawnym wiele spraw ciągnie się latami bez rezultatu – zauważa burmistrz. – Czasem lepiej wyciąć dodatkowe drzewo, niż stać bezczynnie wobec zagrożenia.
– Będziemy walczyć o sprawiedliwość. Pomimo trudności, staram się trzymać, bo mam dwoje dzieci, ale nie jest łatwo – wyznaje Edyta. Tragedia Maji przypomina nam, że bezpieczeństwo w naszym otoczeniu nie może być bagatelizowane.
Źródło/foto: Polsat News