Polski lekarz zaginął podczas zawodów paralotniarskich w Kolumbii, a jedyną informacją, która dotarła do rodziny, jest to, że wylądował w dżungli. Córka 69-latka zwróciła uwagę na niebezpieczne warunki panujące w tym rejonie: „Miejscowi nie zapuszczają się tam bez maczety”. Rodzina zainicjowała akcję poszukiwawczą.
ZAWODY I ZAGINIĘCIE
Witold Gilarski przyjechał do Kolumbii, aby wystartować w zawodach paralotniarskich. Szóstego dnia imprezy, 1 marca, wziął udział w wyścigu na dystansie 57 km na południe od Santa Fe de Antioquia. Rywalizacja w formacie cross country polega na jak najszybszym pokonaniu trasy. Wszyscy uczestnicy są wyposażeni w sprzęt nawigacyjny, niezbędny sprzęt bezpieczeństwa oraz urządzenia do śledzenia na żywo. Niestety, 20 minut po starcie kontakt z pilotem został przerwany.
OSTATNI KONTAKT
Jak relacjonuje córka Witolda, dzień po zaginięciu udało mu się nawiązać krótkie połączenie telefoniczne z przyjacielem Jackiem, który znajdował się w Santa Fe. „Ostatni kontakt trwał zaledwie 10-20 sekund w niedzielę, 2 marca po południu. Tata stwierdził, że nie miał wypadku, a lądowanie w trudnym terenie było bezpieczne. Powiedział, że idzie wzdłuż strumyka w dół zbocza” — relacjonowała. Od tego momentu rodzina nie miała żadnych wiadomości od lekarza.
DUMA I OBAWY RODZINY
Rodzina ma nadzieję, że Witold da sobie radę. „To prawdziwy twardziel. Jest lekarzem, myśliwym, osobą wyjątkowo silną zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Dobrze orientuje się w terenie i potrafi wyznaczać kierunki na podstawie słońca i gwiazd, więc wierzymy, że przeżyje” — powiedziała córka. Zaznaczyła jednak, że jego wiek (69 lat) oraz problemy z nogami po licznych złamaniach mogą stanowić poważne przeszkody w pokonywaniu trudnych warunków terenowych.
DRAMATYCZNE OKOLICZNOŚCI
Sytuacja jest coraz bardziej niepokojąca. Obszar, w którym spadł Witold, jest szczególnie niebezpieczny. „Szukając go na Google Maps, łatwo można dostrzec, jak wymagający jest ten teren” — podkreśliła córka. „Porastają go gęste lasy, do których miejscowi nie zapuszczają się bez maczety. Obecnie wszystkie możliwe służby, w tym wojsko, prowadzą poszukiwania z ziemi i z powietrza.”
WSPIERAJĄC POSZUKIWANIA
Organizatorzy zawodów zainicjowali zbiórkę na wynajęcie helikopterów oraz na zakup dodatkowego wyposażenia i zdjęć satelitarnych. „Nadal mamy nadzieję na odnalezienie Witolda” — zapewniają organizatorzy, dodając, że dotychczas udało się zebrać prawie 20 tys. funtów. Na przykład kilka lat temu inny pilot zdołał wydostać się z dżungli zaledwie trzy dni po zaginięciu, bez żadnych obrażeń.
Cała społeczność jest wstrząśnięta tym dramatem, a akcję poszukiwawczo-ratunkową Witolda Gilarskiego można wesprzeć poprzez zbiórkę na stronie GoFundMe.