W latach 30. XX wieku Gdańsk stał się bolesnym miejscem w historii Polski, gdzie na długo przed wybuchem II wojny światowej, mroczne zjawiska zaraziły społeczeństwo. Niepokojący wzrost nacjonalizmu i nasilające się akty przemocy wobec Polaków stanowiły jedynie wstęp do tego, co miało nastąpić. Wolne Miasto Gdańsk, powstałe z woli mocarstw w 1920 roku, szybko stało się teatrem szpiegowskich rozgrywek między Warszawą a Berlinem. Na tych ulicach Polacy musieli znosić codzienną agresję ze strony niemieckich nacjonalistów, a nazistowski szowinizm wchodził coraz głębiej w społeczne struktury.
POTĘGA AUTONOMII CZY BOMBA Z OPÓŹNIONYM ZAPŁONEM?
Autonomia Gdańska wynikła z traktatu wersalskiego, ale przyniosła więcej problemów niż korzyści. Od samego początku istnienia, miasto było areną konfliktów i rozczarowań. Początkiem lat 30. zjawiska nazizmu stawały się coraz bardziej widoczne, a brak reakcji ze strony międzynarodowej społeczności tylko potęgował chaos. Liga Narodów, mająca strzec porządku, jakoby zaledwie odgrywała rolę dekoracyjną w tym dramatycznym spektaklu. Polska z kolei, mimo że była silnie związana z Gdańskiem, często wydawała się pozostawać w cieniu tego nieprzyjaznego otoczenia.
REWOLUCJA NA SCENIE POLITYCZNEJ
Publicysta Paweł Hulka-Laskowski w 1939 roku uderzył w punkt, stwierdzając, że Niemcy nie pragną Gdańska z powodu jego portu, ale chcą wykorzystać go do zdobycia Polskiego terytorium. Pierwszym narzędziem w ich rękach był Arthur Greiser, lider ruchów niemieckich, który zasłynął z brutalnych metod działania. Później scenę polityczną przejął Albert Forster, a w Gdańsku rozpoczęła się erupcja szowinizmu. Niemieckie organizacje, takie jak NSDAP i SA, szybko zwiększały swoje wpływy, podsycając agresywne nastroje i przemoc wobec Polaków.
FRONT W MIASTACH I DUSZACH
Nasilające się fizyczne ataki na Polaków były codziennością. We wczesnych latach 30. dziennikarze donosili o brutalnych incydentach, które pozostawały bezkarne. Strefa Gdańska była dla Polaków strefą terroru, a lokalne władze wydawały się bezsilne. Fragmentacja społeczności polskiej oraz brak organizacji tylko potęgowały to dramatyczne zjawisko. Polacy, w obawie przed represjami, często skrywali swoją tożsamość. Niezdolność Warszawy do skutecznego wsparcia polskiej mniejszości przyczyniła się do zwiększenia siły niemieckich nacjonalistów.
ŚWIAT DLA POLITYCZNYCH ACHORESÓW
Na pierwszym planie zawsze pojawiały się szokujące incydenty, jak atak na urzędnika Bolesława Styrbickiego, którego tragiczna śmierć stała się symbolem rosnącej fali przemocy. Równocześnie w 1931 roku niemieccy nacjonaliści wykazali się bezkarnością, dewastując polskie instytucje, a na ulicach regularnie dochodziło do porwań i ataków.
POLSKA WOJNA SZPIEGÓW
W całym tym chaosie toczyła się tajna wojna. Polskie służby próbowały monitorować działania niemieckie, w tym ruchy Abwehry, która na stałe osadziła swoje korzenie w Gdańsku. Jan Henryk Żychoń, prowadzący operacje wywiadowcze, obawiał się nie tylko o polskie interesy, ale także o przyszłość Gdańska jako terytorium niezależnego.
KOLEJ NA GDAŃSK
Nieustanna niepewność wzmagała obawy związane z rosnącą potęgą Niemiec. Żychoń odważył się raportować do władz o naruszeniach traktatu, dostrzegając, że Gdańsk zaraz stanie się „pierwsza linią frontu” w nadchodzącym konflikcie. Wobec braku ostrożności ze strony swoich przełożonych, wzrastało zagrożenie dla polskiego suwerenności oraz narodowych aspiracji. W 1933 roku Żychoń podsumował to w zdumiewających słowach: „Gdańsk to już niemiecka prowincja” — nawet pozory niezależności były jedynie iluzją.
Każda część tej burzliwej historii, zapisana krwią i poświęceniem, przypomina nam, jak łatwo można zapomnieć o prawdziwych wartościach, kiedy w grę wchodzi mocarstwowa polityka i narodowe ambicje. Gdańsk, w przeciwieństwie do oczekiwań wielu, stając się areną dramatycznych wydarzeń, na zawsze pozostał w pamięci jako scenariusz kolejnych bolesnych rozdziałów naszej historii.