Przez bardzo długi czas nie miałam w okolicy Żabki. Przez okolicę rozumiem dopasowanie się do słynnej legendy miejskiej, jakoby z każdej Żabki było widać następną. Do najbliższej miałam kilka minut, więc w niej nie bywałam. Sto metrów od mieszkania mam inny sklep spożywczy i byłam z niego zadowolona. Tęskno mi jednak było do Ropucha, bo w trakcie studiów bywałam w nim często. Ach, te promocje i te wielosztuki. Ileż nam to śniadań i imprez uratowało! Dlatego też ucieszyłam się, gdy otworzono wreszcie zielony sklep w podobnej odległości, co ten osiedlowy. Teraz zdarza mi się chodzić do Ropucha, szczególnie po 21. Zainstalowałam sobie żappkę, zbieram żappsy i czekam na dzień, w którym będę pamiętać, aby je wreszcie na coś wymienić. Jakoś brakuje mi odruchu korzystania z każdej opcji na darmową Gumę Turbo, Grześka czy kulki ryżowe z mango i marakują. Kilka dni temu dostałam powiadomienie od apki. Nie informowała mnie jednak o nowej promocji, a o… czalendżu.
Gdy wyzwanie rzuci los z odwagą stań i walcz
To tylko zajawka artykułu.
Jeśli chcesz przeczytać całość kliknij TUTAJ.