W Niemczech na ulicach przebywa ponad pół miliona ludzi, wśród których znajduje się znacząca liczba Polaków. Tylko w Berlinie ich liczba szacowana jest na 5 tysięcy. Janusz, który spędza na ulicy już 10 lat, przeszedł przez Holandię, gdzie został deportowany, a potem przybył do Berlina, gdzie mieszka od prawie trzech lat. Namawia innych, by znaleźli sobie towarzyszy, aby mogli się wspierać. Bezdomność stała się poważnym problemem wizerunkowym dla Niemiec, a skuteczne rozwiązania wciąż pozostają w sferze marzeń.
„Na śniadanie najlepiej udać się na Frankfurter Tor, a nowe ubrania można zdobyć tutaj,” tłumaczy Janusz, wskazując na rozkład wydawania darów. „W poniedziałki i czwartki można wziąć kurtkę.” Tomasz, młodszy bezdomny przybyły z Polski, stara się zapamiętać te nowe zasady oraz lokalizacje. Jego dotychczasowe życie w Niemczech skończyło się, gdy stracił pracę i dach nad głową, pozostając tylko z jedną torbą oraz plecakiem.
Tomasz opowiada o dziwnym uczuciu utraty stabilności: „Do wczoraj miałeś pokój w hotelu, a dziś nie wiesz, gdzie spać.” Nocując na dworcu autobusowym, spotkał Janusza, który chętnie dzieli się swoimi doświadczeniami z ulicy. „Uważaj, bo ulica wciąga,” przestrzega Janusz. Ostrzega, że samotność na ulicy to duże niebezpieczeństwo, a mogą spotkać nas różne zagrożenia.
W Berlinie dworce kolejowe stały się miejscem schronienia dla bezdomnych. Oferują one ciepło, otwarte przez całą dobę, a także dostęp do toalet i jedzenia. „Klienci czują się niekomfortowo, gdy widzą kogoś głodnego, więc często dzielą się posiłkami,” opowiada Tomasz Skajster, neurochirurg, który zauważa, że co noc do jego szpitala trafia od 3 do 8 Polaków. Szpital Vivantes Klinikum Friedrichshain, który rocznie leczy tysiące bezdomnych, ma znacznie większy odsetek Polaków niż szpitale w Warszawie.
Tomasz Skajster zwraca uwagę, że wielu bezdomnych przybywa do Berlina z różnych powodów – niektórzy są ofiarami oszustów, inni borykają się z problemami już w Polsce. Jak podkreśla Katarzyna Niewiedział, ludziom wydaje się, że życie na ulicy w Niemczech jest łatwiejsze, co okazuje się być mitem.
System pomocy w Niemczech formalnie istnieje, ale wiele polskich bezdomnych nie spełnia warunków, by z niego skorzystać. Zatrzymując się w ośrodkach, często nie mają prawa do pomocy społecznej, co potęguje ich trudną sytuację. W Hanowerze z kolei cudzoziemcy są deportowani zgodnie z prawem, co wprowadza dodatkowe komplikacje. Jedną z historii jest Adam, który zaginął po negatywnej diagnozie w szpitalu i, niestety, zmarł po powrocie na ulicę.
W 2022 roku kraje UE zobowiązały się do rozwiązania problemu bezdomności do 2030 roku. Choć planowane są znaczące inwestycje, problem bezdomnych Polaków pozostaje bagatelizowany, co tylko podkreśla pilną potrzebę zwiększenia dostępu do wsparcia. „Kluczem do wyjścia z bezdomności jest praca,” twierdzi Katarzyna Niewiedział, wskazując na znaczenie wsparcia polskojęzycznych streetworkerów w pomaganiu bezdomnym w odzyskaniu dokumentów i możliwości zatrudnienia.
Tomasz, który planuje swoje kroki w Berlinie, dał sobie dwa tygodnie na znalezienie pracy. „Jeśli się nie uda, wrócę do Polski,” mówi z determinacją. Na razie zbiera ciepłe ubrania i śpiwór z noclegowni, mając nadzieję, że po tygodniu na ulicy wkrótce znów zasypia w swoim łóżku. Lekarz Skajster i inne osoby starają się nie tylko pomóc medycznie, ale także zapewnić wsparcie w odbudowie życia i to jest tylko nasza jedyna szansa w tej trudnej sytuacji.
Źródło/foto: Interia