W nocy z 8 na 9 lutego na zachodniej Ukrainie miały miejsce głośne wybuchy, które zdecydowanie nie umknęły uwadze mieszkańców. Najsilniej odczuwane były w Łucku, mieście liczącym około 200 tysięcy mieszkańców, położonym zaledwie 100 km od polskiej granicy. Alarm powietrzny został ogłoszony w całym obwodzie wołyńskim, co wzbudziło przerażenie wśród ludności. Świadkowie relacjonują wiele eksplozji oraz intensywne działania obrony przeciwrakietowej.
ALARM MIASTEM NOCĄ
O godzinie 2.44 czasu lokalnego (1.44 w Polsce) ukraińskie siły zbrojne wprowadziły stan gotowości w obwodzie wołyńskim dla neutralizacji zagrożenia ze strony rosyjskich dronów. Zaledwie kilkadziesiąt minut później mieszkańcy Łucka i okolic zaczęli słyszeć przerażające odgłosy wybuchów, które przerwały nocny spokój.
Siły Powietrzne Ukrainy przekazały, że wykryto wrogie drony, które przemieszczały się z północy w kierunku zachodnim. W odpowiedzi uruchomiono systemy obrony przeciwlotniczej, a niebo nad Wołyniem rozświetlały jasne błyski. Detonacje przerażały mieszkańców i budziły ich ze snu, tworząc wrażenie chaosu i niepewności.
STRATEGICZNA CEL W OGNISKU KONFLIKTU
Łuck, z racji swojego strategicznego położenia, stał się jednym z celów rosyjskich ataków. W nocy wielokrotnie notowano tam wybuchy, co sugeruje, że mogły one być wynikiem ostrzału infrastruktury krytycznej lub działań obrony powietrznej. Jednak los miasta wciąż trzyma w niepewności jego mieszkańców, którzy w szoku zadają sobie pytanie: kiedy to się skończy?
INFORMACJE Z INNYCH REGIONÓW
Wybuchy odnotowano także w innych częściach Ukrainy, m.in. w Odessie, gdzie siły ukraińskie według wstępnych doniesień zestrzeliły kilka wrogich dronów. Alarm powietrzny ogłoszono również w Kijowie, nastrajając mieszkańców do obaw o nadchodzące ataki.
Na razie ukraińskie władze nie ujawniły szczegółowych informacji na temat skutków ataków ani ewentualnych ofiar. Służby nieprzerwanie prowadzą działania operacyjne, a sytuacja pozostaje w stanie dynamicznym, co tylko potęguje niepewność i strach wśród ludności.