W Świebodzinie, gdzie zbrodnia i religijność współistnieją w niecodzienny sposób, zaistniała sytuacja, która wzbudziła emocje wśród lokalnej społeczności. Włamanie do kościelnych skarbonek, które miały być skromnymi zbiorami na cele dobroczynne, to nie lada wyczyn. Ktoś najwyraźniej pomylił świątynię z bankiem.
POLICJA ZATRZYMUJE SPRAWCĘ
Już dzień po zgłoszeniu kradzieży, świebodzińscy policjanci z Ogniwa Patrolowo-Interwencyjnego ruszyli do akcji. Stanął na nogi zespół dochodzeniowy, który błyskawicznie ustalił tożsamość 43-letniego mężczyzny, znanego lokalnym organom ścigania dzięki wcześniejszym wybrykom. I tak, kolejny raz zadziałała zasada, że znane twarze nie pozostają w ukryciu na długo.
KARA JEST NIEUCHRONNA
Akt oskarżenia był niemalże w kieszeni, a mężczyzna, pomimo zuchwałego czynu, nie zamierzał zaprzeczać swoim działaniom. Przebywając już w areszcie za inne przewinienia, ma teraz dodatkowe problemy. Kara za kradzież z włamaniem może wynieść aż 10 lat, co z pewnością nie jest dla niego najprzyjemniejszą perspektywą. Jak to w życiu bywa, przestępcza karuzela nabrała nowego obrotu, a adrenalinę w płynących w jego żyłach zastąpiły zimne okowy zakuwające wolność.
STRATY I REFLEKSJA
Skarbonki, które miały gromadzić pieniądze na szczytne cele, uległy złodziejowi, w wyniku czego straty wyniosły ponad 2 tysiące złotych. Co to mówi o społeczeństwie, w którym żyjemy? Dobre intencje zamieniają się w łzy rozczarowania, a nadzieje w straty. Może czas zastanowić się nad wartościami, jakie propagujemy — zarówno w murach świątyń, jak i w codziennym życiu.
Sprawa z pewnością będzie miała swoje reperkusje, a to tylko dowód na to, że niektóre pokusy są trudne do odparcia. Świebodzin, będący wynikiem zderzenia sacrum z profanum, znów stał się świadkiem dramatycznych wydarzeń, które dla jednych będą nauczką, zaś dla innych — przykładem, jak niepostrzeżenie można zejść z drogi moralności.
starszy aspirant Marcin Ruciński
Komenda Powiatowa Policji w Świebodzinie
Źródło: Polska Policja