Laos często określany jest jako kraina najszczęśliwszych ludzi na świecie. Ania Wendzikowska postanowiła zweryfikować tę tezę osobiście, jednak doświadczenie nie należało do najprzyjemniejszych. Podczas zwiedzania jednej z lokalnych świątyń padła ofiarą kradzieży – ktoś ukradł jej buty. Choć po pewnym czasie udało się je odnaleźć, odczuła, jak gorąca potrafi być tamtejsza ziemia.
WYJAZD PEŁEN WRAŻEŃ
Znana dziennikarka odwiedziła Laos z dziećmi i już od pierwszych dni relacjonowała swoje przygody w mediach społecznościowych. Oprócz zachwytów nad idyllicznym Vang Vieng i urokliwym Wientian, pojawił się również incydent, który ciekawe wspomnienia okraszył nutą niesmaku. W trakcie wizyty w jednej z laotańskich świątyń zniknęły jej buty.
— Przyjeżdżając tutaj, słyszałam wiele opinii, że Laos to kraj najszczęśliwszych ludzi na świecie. Niestety, właśnie w tym „sielankowym” miejscu ktoś postanowił ukraść mi buty. Na szczęście po pewnym czasie udało się je odzyskać. Pal sześć buty, ale boso bym tu nie poszła, bo ziemia była tak rozgrzana, że nie przebiegłabym trzech kroków — relacjonowała Wendzikowska, podkreślając absurdalność sytuacji.
IMPROWIZACJA JAKO FILOZOFIA PODRÓŻY
Mimo osobliwego zajścia, dziennikarka nie dała się zrazić. Wyruszyła z Bangkoku, poprzez Wientian, aż w głąb magicznego Laosu, podążając swobodnie, bez sztywnego planu. Jak przyznała, ma dużą sympatię do improwizacji, traktując podróżowanie jak fascynującą książkę zmysłów. „Podróże to dla mnie jak czytanie znakomitych powieści, w których oprócz obrazów znajdują się także zapachy i smaki… uwielbiam poznawać ludzi i ich historie. To tworzy moją własną, barwną opowieść” — pisała na swoim profilu.
CIEBIE MOŻE SPOTKAĆ COŚ GORSZEGO
Jednak Laos ma też swoje ciemniejsze strony. W listopadzie 2024 roku kraj stał się przedmiotem międzynarodowych ostrzeżeń po serii tajemniczych zgonów turystów. Sześć osób, w tym młode kobiety z Australii, Danii i Wielkiej Brytanii oraz Amerykanin, zmarło po spożyciu drinków serwowanych w popularnym hostelu w Vang Vieng. Śledztwo wykazało, że przyczyną tragedii było zatrucie metanolem.
W wyniku tych zdarzeń w rękach policji znalazł się kierownik oraz siedmioro pracowników hostelu, a ambasady zaczęły wydawać pilne ostrzeżenia. Turyści są obecnie przestrzegani przed piciem alkoholu z niepewnych źródeł, zwłaszcza tych oferowanych „za darmo” w barach. Bo w Laosie, jak widać, nie wszystko złoto, co się świeci.