Wieś Ozierany Małe, usytuowana na obrzeżach Puszczy Knyszyńskiej, zaledwie 50 km od Białegostoku, jest miejscem, które z jednej strony urzeka urodą, a z drugiej – budzi poważne zaniepokojenie. Z okien domów można dostrzec granicę z Białorusią oddaloną o zaledwie 500 metrów. Jednak ostrożność na drodze jest zalecana, gdyż nie jest rzadkością spotkać na jezdni łosie czy nawet żubry. Otaczająca wieś natura, pełna lasów, pagórków i strumieni, skrywa jednak smutny problem: nikt już nie chce tutaj mieszkać.
APEL SOŁTYSA
Reporter „Faktu” odwiedził Ozierany Małe, znane z gorących apeli sołtysa Leszka Skrodzkiego, który zachęca do odkrywania tego malowniczego zakątka, a także promuje go jako idealne miejsce do życia. „Mimo braku asfaltowej drogi i mostu na Nietupie, internet działa tutaj bez zarzutu…” – chwali Skrodzki w swoich wystąpieniach. W innym wpisie dodaje, że można tu odnaleźć spokój, harmonię oraz szczęście.
RZEŹBY I HISTORIA
Przy wjeździe do Ozieran Małych witają nas kolorowe rzeźby o fantazyjnych kształtach, a obok nich plansze informujące o bogatej historii wsi i jej atrakcyjnych punktach. Wszystkie te działania są rezultatem starań sołtysa mających na celu przyciągnięcie nowych mieszkańców. „Kiedyś żyło tu ponad 200 osób. Teraz pozostał tylko rolnik, poeta, muzyk i ja. Mieszkańcy wymierają, ostatnie dziecko urodziło się w 1970 roku – to moja żona” – opowiada przejęty Skrodzki. „Z żalem obserwuję, jak opuszczone domy niszczeją. Szukam ludzi, którzy chcieliby tu zamieszkać. To wspaniałe miejsce, aby uciec od miejskiego zgiełku.”
DLACZEGO TAK OPUSZCZONE?
Sołtys z pasją opisuje otaczające go lasy pełne grzybów i łąki obfitujące w zioła. Lecz co sprawia, że ta idylliczna kraina świeci pustkami? Sąsiedzi wskazują na kilka problemów. Dawniej w okolicy pracowały PGR-y, ale obecnie znalezienie zatrudnienia graniczy z cudem. Dzieci mieszkańców opuszczają swoje rodzinne strony w poszukiwaniu lepszych możliwości. „Czasami ktoś chce kupić starą posiadłość na weekendy, ale ostatnio nawet tego nie ma. Ludzie obawiają się kłopotów związanych z migrantami przekraczającymi granicę” – mówi Ewelina Worona, mieszkanka pobliskiej wsi Górka. Kolejnym problemem jest transport. Jeszcze niedawno kursowały cztery autobusy dziennie, teraz został tylko jeden, co sprawia, że osoby bez samochodu mają ogromne utrudnienia.
NOWE MOŻLIWOŚCI
Jednak sołtys nie traci nadziei. „Mogę wydzierżawić działki za symboliczne kwoty, a również gmina ma takie oferty. Możliwości pracy zdalnej są dostępne dzięki światłowodowi, a sezonowa praca w sadach czy przy uprawie topinamburu również może przyciągnąć nowych mieszkańców. Zależy mi na kreatywnych ludziach, którzy dostrzegą wyjątkowe walory tego miejsca” – podkreśla. W obliczu wyzwań, Ozierany Małe wciąż mają szansę na ożywienie dzięki ludziom, którzy będą gotowi podjąć ryzyko i znaleźć swoje miejsce w tej malowniczej, ale wyludnionej okolicy.