Policyjni wywiadowcy z bydgoskiej komendy miejskiej odebrali ostatnio nietypową „przejażdżkę” 34-latka podejrzanego o kradzież vw polo. Mężczyzna nie miał szczęścia: nie dość, że został zatrzymany, to jeszcze musi się liczyć z surowymi konsekwencjami, bo nie był to jego pierwszy taki „wypad”. A teraz może mu grozić nawet 7,5 lat za kratami.
Na początku zeszłego tygodnia policjanci z Białych Błot otrzymali zgłoszenie o zaginięciu volkswagena polo skradzionego tego samego dnia w podbydgoskim Łochowie. Śledczy ruszyli z pomocą, a informacja o interesującym zdarzeniu dotarła również do kolegów z Bydgoszczy, którzy nie zamierzali siedzieć z założonymi rękami.
Jeszcze tego samego dnia śledczy znaleźli ukryte auto na ulicy Dworcowej. Wkrótce ustalili tożsamość złoczyńcy oraz jego miejsce pobytu. Ale nie wystarczało im to – postanowili go schwytać na gorącym uczynku!
Akcja zakończyła się wczoraj na terenie Śródmieścia Bydgoszczy. 34-latek był przygotowany na konsekwencje swojego czynu. Szczodrobliwie przyznał się do kradzieży, opowiadając, jak śmigał autem aż do miasta i schował go na wspomnianej ulicy.
Teraz ten arogancki „wytresowany” przestępca najwyraźniej nie zrozumiał, że przestępstwo „na powtórce” nie jest żartem. Za swoje wcześniejsze „dokonania” może liczyć na zaostrzenie kary nawet o połowę górnego limta przewidzianego w kodeksie karnym – tak, jakby nie było na czym zawiesić jego „słodkiej” wolności.
Źródło: Polska Policja