„Mamy to!” – skomentował Donald Tusk, odnosząc się do harmonogramu wycofania się Unii Europejskiej z importu rosyjskiego gazu, opublikowanego przez Komisję Europejską. Premier wskazał na znaczenie polskiej prezydencji w tej kluczowej kwestii.
HARMONOGRAM UNIEZALEŻNIENIA
We wtorek 6 maja, Komisja Europejska ujawniła szczegółowy plan, który ma zapewnić całkowite uniezależnienie UE od rosyjskiego gazu do końca 2027 roku. Publikacja dokumentu miała na celu przeciwdziałanie dalszej zależności Europy od importu surowców z Rosji w obliczu trwającego konfliktu z Ukrainą.
W mediach społecznościowych Tusk podkreślił rolę polskiej prezydencji w tym przedsięwzięciu: „Dzięki naszym wysiłkom, Komisja opublikowała mapę drogową całkowitego zakończenia importu wszelkich paliw z Rosji”. Szef rządu nie krył entuzjazmu, subtelnie zwracając uwagę na wpływ polskiego kierownictwa na kształt europejskiej polityki energetycznej.
LICZBY MÓWIĄ SAME ZA SIEBIE
Nowa mapa drogowa przewiduje wprowadzenie zakazu zawierania nowych umów gazowych oraz kontraktów krótkoterminowych, co ma skutkować obniżeniem zakupów gazu z Rosji o jedną trzecią już do końca bieżącego roku. Komisarz ds. energii, Dan Joergensen, potwierdził, że długoterminowe kontrakty, które stanowią dwie trzecie dostaw rosyjskiego gazu, muszą zostać zakończone do 2027 roku.
„W zeszłym roku UE zapłaciła Rosji 23 miliardy euro za import energii. To około 1,8 miliarda euro miesięcznie. Musimy z tym skończyć” – zaznaczył Joergensen. Łącząc te dane z informacją o większych wydatkach na rosyjski gaz niż na wsparcie dla Ukrainy, stworzył dobitny obraz nie tylko przemocy, ale i hipokryzji zaobserwowanej na politycznej scenie Europy po wybuchu wojny.
PIERWSZE KROKI, A CO Z NUKLEARNĄ ENERGIĄ?
Plan wycofania się z rosyjskich surowców obejmuje również zakończenie współpracy w zakresie energii nuklearnej. To rozszerzenie zobowiązań w ramach ambitnego projektu ma na celu dalszą redukcję zależności od Rosji.
W kontekście gospodarek europejskich pojawia się jednak pytanie, jak wpłynie to na ceny energii w samej Unii. Joergensen zapewnił, że podejście Komisji będzie zrównoważone i stopniowe. Pozostaje mieć nadzieję, że plan nie pozostanie jedynie obietnicą bez pokrycia, ale rzeczywiście doprowadzi do realnych zmian w europejskiej polityce energetycznej, eliminując rażące niekonsekwencje, które były dotychczas widoczne.
Wydaje się, że w obliczu niepewności geopolitycznej, te decyzje są bardziej niż potrzebne. Czas, aby Europa w końcu działała jak prawdziwy gracz na międzynarodowej scenie energetycznej.