W latach 90. Polska zmagała się z rosnącą falą przestępczości zorganizowanej, której przerażający rozwój w cieniu transformacji ustrojowej stworzył realia mafijne. Właściciele lokali na warszawskiej starówce stali się bezpośrednimi ofiarami tej plagi, jednak zdołali opracować zaskakujący sposób na walkę z tym zjawiskiem — zorganizowali antymafijny strajk, który na zawsze wpisał się w pamięć tamtych czasów.
PRZESTĘPCZOŚĆ W WARSZAWIE LAT 90.
W szalonym okresie lat 90. przestępczość osiągnęła zatrważający rozmach, obejmując wszystkie aspekty życia społecznego. Warszawa, w tym czasie, stała się miejscem, gdzie nagminnie występowały kradzieże, wymuszenia, napady oraz handel narkotykami. Strzelaniny i wybuchy bomb były na porządku dziennym, a przemoc, której dotąd nie widziano w Polsce, zdominowała życie mieszkańców. To już nie były małe, chaotyczne bandy, które mogły kojarzyć się z PRL-owską rzeczywistością. W grę wchodziła wyrafinowana organizacja przestępcza, znana jako prawdziwa mafia.
KOSZMAR RESTAURATORÓW
Rok 1994 przyniósł doniesienia o gangsterskich najściach na warszawskie lokale, z szczególnym uwzględnieniem restauracji na Starym Mieście, gdzie zjeżdżały się tłumy turystów. Lapidarium na Nowomiejskiej stało się miejscem brutalnego ataku, w wyniku którego zdemolowane zostały wnętrza lokalu, a jeden z obcokrajowców został pobity. Niestety, w obliczu zastraszenia, niewielu przedsiębiorców miało odwagę zgłaszać te kwestie policji, obawiając się możliwej zemsty.
Największym koszmarem restauratorów była notorious grupa gangsterska z Wołomina. Ich modus operandi opierał się na brutalnych najściach, które kończyły się proponowaniem „ochrony” w zamian za opłatę. Właścicielem firmy ochroniarskiej Eskorta, która w rzeczywistości była tylko przykrywką dla przestępczej działalności, był znany gangster Marian K., zwany Klepakiem.
DESPERACKA DECYZJA RESTAURATORÓW
Frustracja i strach wśród właścicieli lokali osiągnęły taki poziom, że podjęli oni niezwykle odważny krok: postanowili zamknąć swoje restauracje w szczycie sezonu turystycznego i umieścić na drzwiach komunikat: „Zamknięte z powodu mafii”.
„Właściciele staromiejskich lokali spotkali się w sobotę w rynku, przy stoisku Hortexu. Sprzedawano w nim lody, a oni zniechęcali kupujących. Po godzinie lody przeniesiono do chłodni, a ogródek zamknięto. Przeszli ulicami starego miasta, by sprawdzić, ile osób dołączy do ich protestu” — tak opisywano tę sytuację w sierpniowym wydaniu „Expressu Wieczornego” z 1994 roku.
W tym czasie jedynie Lapidarium i sklep z pamiątkami były otwarte. Z kolei lokal spożywczy na Nowomiejskiej został otoczony przez mieszkańców, którzy mieli do właściciela pretensje o brak wsparcia w strajku.
APEL DO WŁADZ I REAKCJA POLICJI
Restauratorzy postanowili nie tylko zaprotestować, ale również wysłać do prezydenta Polski list otwarty, w którym apelowali o pomoc oraz informowali o przestępczym zagrożeniu, które ich dotykało.
W miarę narastania napięcia, policja zwiększyła swoje działania wobec grup przestępczych. Udało się zatrzymać jednego z gangsterów, który podkradał haracze w jednym z lokali na Trakcie Królewskim. Mimo to reakcja organów ścigania nie przyniosła oczekiwanych rezultaty, a niektórzy z członków mafii, jak Klepak, nie zostali poważnie ukarani. Został on jedynie przesłuchany i szybko wypuszczony na wolność.
KRWAWY FINAŁ I LEGENDY
Kilka lat później, w Gama na Woli, Klepak spotkał swój tragiczny finał — zginął w strzelaninie obok Ludwika A. ps. Lutek, w jednej z najkrwawszych wojnie gangów, w której zginęło pięć osób. Motyw wymuszania haraczy od restauratorów z warszawskiej starówki został później wykorzystany w popularnym serialu „Ekstradycja”, co tylko podkreśla dramatyzm ówczesnych wydarzeń.
Te trudne czasy to nie tylko historia przestępczości, ale także opowieść o walce ludzi, którzy zmuszeni byli stawić czoła rzeczywistości, w której dominowała brutalność i strach. Wolność, z jaką można by prowadzić biznes, była tylko iluzją w obliczu rosnącej potęgi mafijnych struktur.