W Zduńskiej Woli, codzienność potrafi zaskoczyć – o tym przekonał się 65-letni woźnica, który postanowił podróżować wozem ciągniętym przez konia, na dodatek będąc solidnie „pod wpływem”. W okolicy sklepu spożywczego, kiedy mężczyzna próbował zawrócić, jego nietypowe manewry pośród drzew doprowadziły do dramatycznego zaklinowania wozu. Koń, niewinny uczestnik tej szalonej sytuacji, był świadkiem niechlubnych poczynań swojego gospodarza, który miał w organizmie ponad dwa promile alkoholu.
ALKOHOL I DRZEWA, CZYLI PRZEPIS NA KŁOPOTY
21 września 2024 roku, zduńskowolski patrol ruchu drogowego natknął się na tę niecodzienną scenę. Policjanci, pełni zapału do patrolowania, nie spodziewali się, że ich interwencja okaże się być połączeniem absurdu i tragikomicznej rzeczywistości. Woźnica, tłumacząc swoje poczynania, wskazywał na wysoką temperaturę i twierdził, że to ona „rozłożyła” go na łopatki po spożytej wódce. Można by pomyśleć, że w edycji zasad ruchu drogowego przyszło mu stracić na punkty za nieprawidłowe manewry, ale zamiast tego został ukarany mandatem w wysokości 2500 złotych.
POMOC W ZDANIU NAD KONTROLĄ
Na szczęście, znalazł się ktoś, kto postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Znajomy 65-latka zjawiał się niczym rycerz na białym koniu, aby zapanować nad chaotyczną sytuacją. Dzięki jego pomocy, zarówno koń, jak i wóz, a także ich nietrzeźwy woźnica, bezpiecznie wrócili do gospodarstwa. W przeciwnym razie historia mogłaby skończyć się znacznie gorzej – nie każdy koń jest przecież stworzony do takich wybryków, a nie każdy woźnica potrafi zapanować nad swoimi demonami. I tak, Zduńska Wola znów zyskała swoją dawkę lokalnych sensacji, które będą krążyć w plotkach jeszcze przez długie dni.
Źródło: Polska Policja