Ostatnie doniesienia „The Telegraph” sugerują, że możliwe zakończenie konfliktu na Ukrainie ma być niechcianym rozwiązaniem, którego trwałość budzi wątpliwości. Dziennikarze wskazują, że Donald Trump mógł osiągnąć porozumienie z Władimirem Putinem bez konsultacji z innymi liderami. Jednym z kluczowych założeń jest oddanie Rosji 20 procent terytorium Ukrainy. Publikacja podkreśla, że prezydent USA nie przedstawił jeszcze żadnych środków zapobiegających nowemu konfliktowi, a jego dalsze plany mogą być jeszcze bardziej kontrowersyjne.
Według aktualnych ustaleń, Ukraina miałaby przekazać Rosji część swojego terytorium, bazując na „słowie Władimira Putina” jako gwarancji pokoju, w towarzystwie sił międzynarodowych, jednak bez udziału Amerykanów. Ani Stany Zjednoczone, ani NATO nie byłyby zobowiązane do obrony Ukrainy w przypadku przyszłych agresji. Dziennik zauważa, że zaskoczeniem dla europejskich rządów jest płynność, z jaką Trump i Putin wypracowują ustalenia bez rozmów z innymi przywódcami. „Dranie!” – miał wyrazić swoje oburzenie jeden z brytyjskich generałów na wieść o propozycjach Trumpa.
Te plany wywołują lęk wśród Ukraińców oraz w innych krajach NATO, gdzie uważa się, iż członkostwo Ukrainy w Sojuszu stanowi jedyną solidną gwarancję bezpieczeństwa. Ołeksandr Danyluk, były doradca ukraińskich resortów obrony i wywiadu, zwraca uwagę, że Biden również nie traktował kwestii przystąpienia Ukrainy do NATO na poważnie.
Jak wynika z informacji, administracja Trumpa ma także na celu oddzielenie Rosji od Chin, co wiąże się z dążeniem do współpracy w sprawie stabilności strategicznej oraz innych kluczowych kwestii. To stwarza ryzyko skomplikowanych kompromisów.
W artykule przypomniano, że choć Wołodymyr Zełenski spotkał się z wiceprezydentem USA J.D. Vancem, to konkretnych ustaleń dokonano wcześniej między Trumpem a Putinem.
Według szefa Pentagonu, powrót Ukrainy do granic z 2024 roku wydaje się nieosiągalny. W ramach amerykańskiego planu Rosja nie byłaby zobowiązana do zwrotu zajętych terytoriów, a linia frontu zostałaby ustalona na poziomie momentu podpisania umowy. Obie strony miałyby być wymuszone do wycofania ciężkiego uzbrojenia, co echo w pamięci budzi porozumienia mińskie.
Tak więc obie strony mogą dążyć do intensywnej rywalizacji, aby jak najwięcej zdobyć w ciągu najbliższych dni i tygodni. Jeśli sytuacja się nie zmieni, nowa linia walki może rozciągać się od ujścia Dniepru do Morza Czarnego, a następnie na północny wschód, aż do granicy ukraińsko-rosyjskiej w Charkowie.
W trakcie negocjacji możliwe jest również tzw. „handlowanie terytorialne”. Ukraina mogłaby zasugerować oddanie części obwodu kurskiego, jednak wciąż około 20 procent ukraińskich ziem pozostanie pod kontrolą Rosji.
Pomimo tych doniesień, nie określono jeszcze, jak Trump zdołałby zapobiec powrotowi konfliktu. Pojawiają się spekulacje, że Amerykanie mogą zapewnić siłom pokojowym kontrolę powietrzną nad Ukrainą, w zamian za dostęp do jej zasobów naturalnych.
To może być kluczowy moment dla Europy i świata. Jednak, jak wskazują dziennikarze, sytuacja na froncie pozostaje stabilna, a Ukraińcy wciąż stawiają opór rosyjskiej agresji. Taktyka największych mocarstw przypomina te sprzed stu lat, kiedy to w obliczu wojny światowej podjęto decyzje mające wpływ w odległych rejonach. Teraz, jak i wtedy, świat czeka na wynik tych działań – czy przyniosą one stabilizację, czy raczej katastrofę.
Źródło/foto: Interia