To dziwne, że kopernikańska prawda o tym, że Ziemia nie jest środkiem Wszechświata, wydaje się najtrudniej przyswojona przez rodaków Mikołaja Kopernika. Dzisiejsze czasy wyraźnie ukazują, że Polska nie zajmuje wyjątkowej pozycji w globalnym układzie. Doskonałym przykładem jest postawa różnych stron w polskim życiu politycznym względem Donalda Trumpa, dla jednych źródło nadziei, dla innych – powód do przerażenia.
W Polsce Trump ma dwóch obliczy. Pierwszy to postać niosąca nadzieję na zmianę i kosmiczną moc, zdolną do powstrzymania tzw. „demokracji walczącej” w wydaniu Donalda Tuska, która coraz bardziej przypomina system polityczny odbiegający od praworządności. Natomiast drugi Trump jawi się jako groźny polityk z Ameryki, którego krytyka budzi strach, więc jego przerażające zapowiedzi są jedynie chłodno komentowane. Obaj Trumpowie są skupieni na Polsce: jeden pragnie ją ocalić, drudzy zniszczyć.
REAKCJA POLITYCZNA NA WYPADKI
W związku z tym polska prawica oraz prorządowe media z entuzjazmem i milczeniem przyjęły artykuł dwóch analityków z prestiżowego magazynu „National Review”, zalecających Donaldowi Tuskowi zaprzestanie nadużywania swoich prerogatyw w walce z opozycją. Mimo że diagnoza sytuacji w Polsce jest zgodna z rzeczywistością, reakcje polskich mediów są znaczące.
Autorzy tekstu, w tym Matthew G. Boyse, byli dyplomata i doradca w sprawach naszego regionu, znają temat. Problem jednak tkwi w tym, że ich punktem odniesienia jest zupełnie inny aspekt.
Wiceprzewodniczący MSZ, Władysław Teofil Bartoszewski, wyraził swoje zdanie na temat potencjalnej wizyty izraelskiego premiera, podkreślając, że Polska jest sygnatariuszem międzynarodowych dokumentów dotyczących prawa karnego, które obejmują działania wobec Binjamina Netanjahu. Niestety, jego uwagi zostały źle zrozumiane.
POLSKA W GLOBALLNYM KONTEXCIE
Konflikt nie dotyczy więc wyłącznie praworządności, lecz również relacji polskich władz z bliskowschodnią rzeczywistością. Oczywiście argumenty związane z praworządnością mogą być używane jako narzędzie polityczne, podobnie jak wcześniej robili to Niemcy czy Bruksela, jednak w obecnej sytuacji to raczej broń do politycznego egzekwowania swoich racji.
Polska nie jest ani pępkiem świata, ani zapomnianym zakątkiem. Stanowi istotny element globalnej sieci, w której polityka Donalda Trumpa ma na celu uratowanie USA przed schyłkiem swojego imperium. W tym układzie kluczowe są relacje ze znaczącymi krajami, takimi jak Izrael, Tajwan czy Korea Południowa, które borykają się z własnymi problemami, ale również z Polską.
Prawica w Polsce od lat postrzega Trumpa jako magiczną siłę, która ma przywrócić jej władzę, co wiąże się z emocjami i niechęcią do Tuska. Przypomina to stary dowcip o tym, że problemy w Polsce rozwiązuje się na dwa sposoby – tradycyjny lub cudowny, gdzie cudowną interwencję przypisuje się Matce Boskiej.
Jednak prawdziwym zagrożeniem jest postawa rządu, w skład którego wchodzi Tusk oraz Radosław Sikorski, który niegdyś otwarcie kpił z Trumpa. Dziś, obawiając się nowych władz w USA, kierują się w stronę eskapizmu, koncentrując się na europejskich zjednoczeniach oraz potencjalnej prezydencji w Radzie UE.
ENDEMICZNE PARADOKSY POLSKIEJ POLITYKI
W międzyczasie, największe kraje Europy kontynuują realizację własnych interesów, co objawia się m.in. nowymi umowami gospodarczymi z Ameryką Łacińską. Warto podkreślić, że mówienie o zjednoczonej polityce unijnej to jedynie miraż.
Efektem takiej postawy może być, że Polska stanie się mało istotnym graczem na międzynarodowej scenie, gdzie praworządność będzie przywracana na znacznie ograniczonych zasadach. Jedynie sprawna opozycja lub aktywność obywateli na ulicach mogą wstrzymać ten proces.
Wiktor Świetlik
Źródło/foto: Interia