Pani Patrycja Kozłowska przez kilka lat walczy o zapewnienie godnych warunków życia dla siebie i swojego synka. Mieszka obecnie w zagrzybionym lokalu, należącym do Urzędu Gminy Konstancin-Jeziorna, gdzie wielokrotnie prosiła urzędników o pomoc w walce z problematycznym grzybem. Pomimo wysyłania kilkudziesięciu pism z prośbą o przeniesienie do innego mieszkania, spotykała się z ciągłymi odmowami, a także z arogancją i brakiem szacunku ze strony władz lokalnych.
Walka o dach nad głową
Pani Patrycja nie jest żadnym przypadkiem patologicznym. To pracująca matka, która samotnie wychowuje syna. W 2015 roku, razem z partnerem Pawłem, zamieszkała w małym lokalu przy ul. Mirkowskiej w Konstancinie. W 2020 roku na świat przyszedł ich syn, a po krótkim czasie wydarzyła się tragedia — Paweł, elektryk, zginął w pracy w wyniku porażenia prądem. Po jego śmierci, jako samotna matka, postanowiła walczyć o bezpieczeństwo dla siebie i dziecka.
— Miesiąc po tej tragedii nie wiedziałam, co robić, czułam się zagubiona. Po stracie ukochanego martwiłam się, że wkrótce mogę wylądować na ulicy z małym dzieckiem. Postanowiłam walczyć o naszą przyszłość. Poszłam do ZGK z pytaniem o możliwość kontynuowania pobytu w lokalu, w którym mieszkał mój narzeczony. Usłyszałam, że mogę zostać — relacjonuje pani Patrycja.
Odmowy na każdym kroku
W celu poprawy warunków bytowych, młoda matka zainwestowała swoje oszczędności w drobny remont lokalu. Składała także wnioski do Gospodarki Komunalnej, starając się o przyznanie jej lokalu, jednak zawsze otrzymywała odpowiedzi odmowne. — 29 sierpnia 2020 roku złożyłam pismo do ZGK o zawarcie umowy najmu. Odpowiedź brzmiała, że nie ma podstaw prawnych do takiego rozwiązania, ponieważ nie spełniłam wymogów z art. 691 kodeksu cywilnego. Od tamtej pory nie ustaję w walce o dach nad głową dla swojego syna — mówi kobietа.
W grudniu 2023 roku otrzymała nakaz opuszczenia lokalu w ciągu 14 dni. — To był dla mnie szok. Już wcześniej straciłam partnera, teraz urzędnicy chcieli mnie wyrzucić na bruk — wyznaje zrozpaczona matka. Pani Patrycja nie miała innych opcji, więc pozostała w tym lokalu, a sprawa trafiła do sądu.
Decyzja sądu
Zarząd Gospodarki Komunalnej wystąpił do sądu z wnioskiem o eksmisję pani Patrycji i jej syna. 15 marca 2024 roku odbyła się rozprawa w Sądzie Rejonowym w Piasecznie, na której sąd uwzględnił powództwo, ale wstrzymał jego wykonanie, nakazując gminie przedstawienie oferty lokalu socjalnego. W uzasadnieniu sąd podkreślił obowiązek gminy w zapewnieniu mieszkania.
Pani Patrycja obawia się jednak, że nie otrzyma żadnej umowy ani lokalu, który pozwoliłby jej i synowi na spokojne życie. Mieszkają prostym w niewielkim pomieszczeniu, które ledwie mieści podstawowe meble. Brak centralnego ogrzewania przyczynił się do rozwoju grzyba na ścianach, co zagraża zdrowiu jej dziecka.
Niedostrzegani przez władze
Mimo licznych prób kontaktu z urzędnikami, kobieta nie uzyskała żadnej pomocy w poprawie warunków życia. — Pisząc i prosząc, wielokrotnie informowałam, że moje dziecko ma zaświadczenie od lekarza, który potwierdza, że nie może być w takim otoczeniu. Niestety, spotykałam się z obojętnością, a kiedy urzędnicy przyjechali na oględziny, zrzucili winę na mnie — relacjonuje Patrycja.
Pani Patrycja, mimo licznych trudności, nie traci nadziei. Liczy na to, że w końcu ktoś ją usłyszy i pomoże rozwiązać jej dramatyczną sytuację. W gminie, jak mówi, bije się głową w mur, a jej prośby są ignorowane.
Dziennikarz „Faktu” próbował uzyskać komentarz od Zarządu Gospodarki Komunalnej, jednak dyrektor Edward Skarżyński odmówił rozmowy i odesłał nas do gminy. Burmistrz, również niedostępny, nie znalazł czasu, aby odpowiedzieć na pytania dotyczące sytuacji pani Patrycji. Jak widać, lokalnym włodarzom, zamiast reagować na problemy mieszkańców, bliżej do życia w luksusie, nie dostrzegając realnych trosk przeciętnych osób.