5 listopada 2023 roku mija 33 lata od tragicznej śmierci Stanisława Burzyńskiego, jednego z najwybitniejszych bramkarzy w historii łódzkiego Widzewa. Piłkarz, biorąc udział w wypadku drogowym, spowodował śmierć przechodnia. Ostatecznie został skazany na dwa i pół roku więzienia. W momencie aresztowania sportowiec miał nadzieję na transfer do angielskiego klubu Ipswich Town. Koledzy z drużyny twierdzili, że obciążające go wyrzuty sumienia i traumatyczne doświadczenia związane z pobytem w więzieniu, ostatecznie doprowadziły do jego samobójstwa.
SPELNIONE MARZENIE, NIE OCZEKIWANY FINISZ
Stanisław Burzyński to postać, której życie było pełne obietnic. Jego żona prowadziła sklep z odzieżą sprowadzaną z Zachodu, a on sam uchodził za eleganckiego mężczyznę, który nie stronił od luksusów. Jego kariera piłkarska kwitła, a w lutym 1980 roku miał krótko spełnić swoje marzenie o grze w Anglii. Niestety, jeden tragiczny moment przekreślił wszystko.
25 lutego 1980 roku, podczas jazdy nowym fiatem, Burzyński potrącił 85-letniego Ignacego Olczyka, który zdecydował się przejść przez jezdnię w niedozwolonym miejscu. Zasłabłe światło ulicy i błyskawicznie zapadający zmrok sprawiły, że sytuacja była dramatyczna. Sąsiedzi usłyszeli dźwięk uderzenia i pisk opon, a Burzyński uciekł z miejsca zdarzenia, co tylko pogorszyło jego sytuację.
ZBRODNIA I KARA
Obserwatorzy procesu twierdzili, że Burzyński, zmieniając zeznania, sam sobie zaszkodził. Ostatecznie biegli ustalili, że jechał z prędkością około 70 km/h. Sąd przyznał również rację obronie, że staruszek, cofając się na jezdnię, zdezorientował bramkarza. Wyrok był surowy: 2,5 roku więzienia i zakaz prowadzenia pojazdów przez cztery lata. Gdy jednak piłkarze powrócili do życia po odbyciu kary, widoczne były w nich zmiany – stały się one wynikiemciężkich przeżyć.
NA DŁUGIEJ DRODZE DO ZAGŁADY
Po wyjściu z więzienia, Burzyński wrócił na piłkarskie boiska, ale jego duch został na Smutnej. Jego kariera w Gdyni i Arce przynosiła rezultaty, ale demon alkoholizmu powoli przejmował kontrolę, a strata transferu do Ipswich pozostawała nieodpartym ciężarem. Zaczynał być jedynie cieniem samego siebie.
W końcu, 5 listopada 1991 roku, niejako na własne życzenie, stanął na krawędzi życia, skacząc z balkonu swojego mieszkania na dziewiątym piętrze. Miał zaledwie 43 lata. Jego historia jest przypomnieniem, że na szczycie można w mgnieniu oka stracić wszystko. Burzyński to nie tylko historia piłkarza, ale tragedia człowieka, który zderzył się z okrutną rzeczywistością.
Nie zapominajmy o dramatycznych losach ludzi związanych z sportem. To przestroga, aby w każdej chwili pojąć, jak kruche jest życie, a zasady bezpieczeństwa na drodze pozostają priorytetem dla każdego z nas.