Boże Narodzenie to czas radości, beztroski i rodzinnych spotkań. Niestety, dla jednej rodziny z Echuca w Australii, ten wyjątkowy okres stał się niewyobrażalnym koszmarem. Wszystko przez zbyt swobodne podejście rodziców do kwestii picia alkoholu przez ich dzieci. 16-letni syn małżeństwa zmarł z powodu ostrego zatrucia alkoholem, korzystając z pozwolenia na spożycie napojów wyskokowych.
Świąteczne szaleństwo
Zgodnie z informacjami przekazanymi przez australijski sąd koronerski, rodzice mieli pozwolić swojemu synowi na picie alkoholu od 15. roku życia. W dniu 25 grudnia, podczas świątecznej imprezy u krewnego, młodzieniec zaczął pić już od samego rana. Mimo że jego matka próbowała go powstrzymać, ostatecznie zrezygnowała, obawiając się zakłócenia świątecznej atmosfery.
Fatalne konsekwencje
Jak dzień mijał, chłopak stawał się coraz bardziej pijany, aż w końcu usnął na kanapie na zewnątrz domu. Rodzice, również nietrzeźwi, wrócili do domu, pozostawiając syna pod opieką krewnych. Kiedy następnego dnia, 26 grudnia, bliscy odkryli, że 16-latek nie reaguje, podjęli próbę reanimacji, którą kontynuowało pogotowie oraz lekarze w szpitalu. Niestety, 28 grudnia tomografia komputerowa ujawniła śmierć mózgu chłopca wskutek ostrego zatrucia alkoholem.
Gorzka refleksja
Koroner Catherine Fitzgerald wyraziła głębokie zaniepokojenie tą tragedią, zauważając, że pomoc medyczna mogła uratować życie chłopca, gdyby tylko wezwano ją wcześniej. Podkreśliła, że ilość spożytego alkoholu, niewłaściwa nawet dla dorosłego, była wręcz niebezpieczna dla nieletniego. Krytycznie oceniła również postawę dorosłych, którzy nie zareagowali na alarmujące symptomy.
Tego rodzaju dramaty rodzą pytania o odpowiedzialność rodziców oraz o to, w jaki sposób wychowujemy młode pokolenie. Czy w imię „swobody” i „fajnej atmosfery” jesteśmy gotowi zaryzykować życie dzieci? Czas na poważną refleksję nad naszym podejściem do tematu picia alkoholu wśród nieletnich oraz konsekwencji, jakie to ze sobą niesie.