W wyniku tragicznych wydarzeń w kopalni Knurów-Szczygłowice zmarł drugi górnik, który był leczony w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich po zapaleniu metanu. Jak przekazał rzecznik szpitala, Wojciech Smętek, zmarły mężczyzna był jednym z poważniej poszkodowanych pacjentów, a jego stan od początku wymagał intensywnej opieki medycznej.
Przebieg Tragedii
Śmiertelne zdarzenie miało miejsce w środę rano, a w wyniku wypadku poszkodowane zostały 16 osób. Górnik, który zmarł w sobotę po godzinie 16, miał oparzone 80% powierzchni ciała, z czego 60% stanowiły oparzenia trzeciego stopnia. W szpitalu w Siemianowicach przebywa nadal osiem innych osób, które również doznały poważnych oparzeń oraz uszkodzenia dróg oddechowych. Dodatkowo, dwie poszkodowane osoby otrzymują pomoc w szpitalu w Krakowie.
O tragicznym wypadku
Pierwszy górnik, który zmarł w czwartek, również znajdował się w bardzo ciężkim stanie. Sprawozdania z dnia wypadku wskazują, że do zapalenia metanu doszło w rejonie ściany numer XVII, na głębokości poniżej 850 metrów. W momencie incydentu w tym rejonie przebywało 44 pracowników, wszyscy jednak zostali ewakuowani na powierzchnię bezpośrednio po wybuchu.
Przyczyny i badania
Wstępne ustalenia sugerują, że zapalenie metanu miało miejsce w pewnej odległości od pracującej maszyny. Jak informował wiceprezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, Adam Rozmus, monitoring wykazał podwyższony poziom tlenku węgla, co może wskazywać na sytuację o charakterze pożarowym. Podkreślił on, że przed dalszymi decyzjami związanymi z przyczynami zdarzenia, konieczne jest przeprowadzenie wizji lokalnej.
W związku z tą tragedią, władze kopalni i służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo prowadzą dochodzenie, aby ustalić szczegóły tego tragicznego wypadku, do którego doszło w sercu polskiego górnictwa.
To smutne przypomnienie o niebezpieczeństwie, jakie niesie ze sobą praca pod ziemią i o chwilach, które na zawsze zmieniają życie górników oraz ich rodzin.
Źródło/foto: Polsat News