W tragicznym wypadku, do którego doszło 18 października ubiegłego roku na trasie S7 w okolicach Gdańska, zginął 40-letni ojciec dwojga dzieci. Mężczyzna, któremu udało się przetrwać karambol, zapłacił za to wysoką cenę – odniósł ciężkie obrażenia, w tym oparzenia ciała oraz liczne złamania, a jego stan zdrowia był określany jako bardzo ciężki. Od momentu zdarzenia był hospitalizowany, a po niemal roku walki o życie niestety zmarł.
Feralny karambol
W wyniku karambolu, w którym uczestniczyło 21 pojazdów, życie straciło cztery osoby, w tym dwoje dzieci, które podróżowały razem z ojcem wracającym z meczu. W zdarzeniu rannych zostało 15 osób. Kamil podróżował ze swoją dziewięcioletnią córką i 12-letnim synem. Mimo starań lekarzy, dzieci nie udało się uratować, co jeszcze bardziej podkreśliło dramatyzm tej sytuacji.
Informacja o śmierci
O śmierci Kamila poinformowano na stronie internetowej, gdzie prowadzono zbiórkę funduszy na jego rehabilitację. Wiadomość ta spotkała się z ogromnym żalem ze strony społeczności, która wspierała mężczyznę w trudnych momentach. Współczujące słowa napisały także osoby związane z jego rodziną, wyrażając ból i współczucie dla bliskich. „Wierzymy, że Kamil jest już w miejscu bez bólu i cierpienia” – podkreślono w oświadczeniu.
Kibice pamiętają
Również kibice Lechii Gdańsk złożyli hołd zmarłemu mężczyźnie. „Panie świeć nad Jego duszą” – napisali na swoim oficjalnym profilu, wspominając o tragicznym karambolu, w którym zginęły cztery dzieci.
Sprawca zdarzenia
Za spowodowanie tego strasznego wypadku odpowiada 37-letni kierowca tira, który wjechał w samochody na drodze. Prokuratura postawiła mu zarzut popełnienia przestępstwa związania z katastrofą w ruchu lądowym, w wyniku której zginęły cztery osoby, a 15 zostało rannych. Mężczyzna nie przyznał się do zarzutów i nie złożył wyjaśnień.
Wydarzenia te pozostają w pamięci mieszkańców i bliskich, stając się tragicznym przypomnieniem o kruchości życia i konsekwencjach, jakie niesie ze sobą brawura na drodze.
Źródło/foto: Interia
