KL Stutthof pozostaje najdłużej funkcjonującym niemieckim obozem koncentracyjnym na ziemiach polskich. 9 maja 1945 roku ostatnia grupa 150 więźniów została uwolniona przez żołnierzy Armii Czerwonej. Przez obozowe mury przeszło łącznie 110 tysięcy osób z 28 krajów, z czego 65 tysięcy straciło życie. Szczególnie dramatycznym fragmentem historii tego pomorskiego obozu była przeprowadzona zimą piesza ewakuacja, znana jako „marsz śmierci”.
DRAMATYCZNE OKOLICZNOŚCI EWAKUACJI
W obliczu nadciągającego frontu niemieckie władze podjęły decyzję o ewakuacji więźniów. Kiedy wojska radzieckie zbliżały się do Elbląga i Malborka, 25 stycznia 1945 roku wyruszyła pierwsza grupa. W sumie w marszu śmierci uczestniczyło 33 tysiące osób, w tym 11 tysięcy z obozu głównego oraz 22 tysiące z podobozów. To był początek przerażającej wędrówki przez Żuławy i Kaszuby, na którą naznaczoną śmiercią, mrozem oraz brutalnością nadzorców. Szacuje się, że na skutek wycieńczenia, głodu i okrucieństwa zmarło 17 tysięcy więźniów.
W pierwszych godzinach ewakuacji więźniowie otrzymali prowiant na dwa dni – pół chleba i pół kostki margaryny, co w warunkach skrajnego głodu zjedli na raz. Byli ubrani w odzież, w której przybyli, a była to z pewnością nieodpowiednia odzież na zimowe warunki. Niektórzy szli w drewniakach, w pasiakach, owinięci kocami z wymalowanym krzyżem na plecach, który miał ich odróżnić od ludności cywilnej. Jeden z więźniów wspominał:
Rzeczywistość była zgoła inna, a gdyby nie pomoc ze strony mieszkańców pobliskich miejscowości, bilans ofiar byłby o wiele gorszy. Stosowane rozkazy mówiły o bezwzględnym tłumieniu wszelkich prób buntu czy ucieczki, często przy pomocy broni palnej. Celem marszu był odległy o 140 kilometrów Lębork, a plan zakładał, że ewakuacja potrwa siedem dni. Z powodu siarczystych mrozów tempo okazało się niemożliwe do utrzymania, ostatecznie wędrówka trwała niemal dwa razy dłużej, przynosząc kolejne ofiary.
POTWIERDZONA EKSTREMINACJA
KL Stutthof powstał 2 września 1939 roku, zaledwie dzień po nalocie Niemiec na Polskę. Obóz został utworzony na terenach rekreacyjnych Młodzieżowego Leśnego Ośrodka Wychowawczego w Sztutowie, w pobliżu Mierzei Wiślanej, 35 kilometrów od Gdańska. Oryginalnie były to miejsca przeznaczone dla polskiej inteligencji oraz działaczy społecznych z Pomorza, a jego celem stała się eksterminacja polskich elit oraz złamanie oporu wobec niemieckiego okupanta.
W pierwszym transporcie przywieziono 150 osób, w tym przedstawicieli duchowieństwa, nauczycieli oraz aktywistów społecznych. To tragiczne przedsięwzięcie zainspirował Albert Forster, który zaplanował, że Polacy zostaną „nauczeni, kto tu rządzi”. W wyniku dwóch masowych egzekucji w bliskim sąsiedztwie obozu, blisko 90 osób straciło życie.
STUTTHOF W STRUKTURACH PAŃSTWOWYCH
W styczniu 1942 roku KL Stutthof został oficjalnie włączony do struktury państwowej, a jego zarząd powierzono Inspektoratowi Obozów Koncentracyjnych. W latach 1942-1943 obozową infrastrukturę znacznie rozbudowano, tworząc ponad 40 podobozów rozmieszczonych po Pomorzu Gdańskim oraz Prusach Wschodnich. Latem 1944 roku Stutthof zaangażowano w realizację „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”, co doprowadziło do śmierci około 27 tysięcy z 50 tysięcy uwięzionych Żydów.
HEROIZM LUDZI I KOSZMAR WIĘŹNIÓW
Choć w pierwszych dniach marszu ludność lokalna obserwowała więźniów z niechęcią, wkrótce hasło „Stutthof idzie” zmobilizowało mieszkańców Pomorza do niesienia pomocy. Coraz więcej osób zaczęło dzielić się jedzeniem, umożliwiać ucieczki oraz udzielać schronienia zbiegom, narażając przy tym własne życie. Wspomnienia ocalałych pokazują zarówno heroizm cywilów, jak i niewyobrażalne cierpienie więźniów.
Edmund Halman opisuje, jak wraz z bratem przynosili jedzenie więźniom, którzy pożerali ziemniaki w zastraszającym głodzie. Pewna kobieta z kościoła pomogła w ucieczce jednemu z więźniów, którym zaopiekowali się, dając mu jedzenie i ciepłe ubranie. Niezwykle poruszające są relacje ludzi, którzy widzieli, jak z bezwzględnością traktowani byli ich rodacy, a tragedie, takie jak historia Duńczyka Martina Nielsena, na zawsze zapiszą się w pamięci jako ostrzeżenie przed cierpieniem ludzkiego losu w obliczu zła.
KOŃCOWE TRAGEDIE
W marcu i kwietniu 1945 roku przeprowadzono także morską ewakuację z obozu, która zakończyła się tragicznie. Spośród pięciu tysięcy osób biorących udział w tzw. „rejsie śmierci”, tylko połowa przeżyła. Zmarłych z głodu i chorób wrzucano bezpośrednio do morza, a wokół unosiły się dźwięki cierpienia i strachu. Jak wspominał ocalały z transportu Chaim Kozienicki, „leżeliśmy ściśnięci, zamiast w oliwie – we własnym kale”, a pragnienie i głód stawały się coraz bardziej dokuczliwe.
Tragedia, która miała miejsce 3 maja 1945 roku, dobitnie pokazuje, jak wielkie były konsekwencje relacji między oprawcami a ofiarami. Więźniowie z gdyńskiego podobozu KL Stutthof, umieszczeni na statkach w Zatoce Lubeckiej, zostali zbombardowani przez Brytyjczyków, którzy mieli nadzieję zniszczyć wrogie siły. Spośród 9400 więźniów życie straciło 7000 osób. Ta historia, pełna niezapomnianego cierpienia i heroizmu, jest świadectwem tragicznych losów ludzkich w obliczu totalitarnego reżimu.