Kobieta zdecydowanie doświadczała bólu, co wzmagało jej stres oraz panikę, bowiem nie mogła się poruszyć. Jechała w pośpiechu, by odebrać swoje dziecko z przedszkola, a czas na to już się nieubłaganie skończył. „Ktoś musi po nie jechać” — myślała z niepokojem. Osobiście, będąc matką przedszkolaka, z łatwością potrafiłam wczuć się w jej sytuację. To wspomnienie przywołuje Agnieszka Wojciechowska w swojej książce „Pali się! Ryzyko, ogień, adrenalina. O byciu strażaczką bez lania wody”, gdzie opisuje swoje doświadczenia jako strażaczka, która od niemal dwóch dekad ratuje życiem ludzkim.
WYPADEK POD KRAKOWEM
Pod Krakowem, na prostej drodze pomiędzy Liszkami a Kryspinowem, doszło do tragicznego wypadku. Samochód osobowy, prowadzony przez kobietę, zjechał na przeciwny pas ruchu i zderzył się z miejskim autobusem. Kierująca samochodem spieszyła się, by odebrać dziecko z przedszkola. Z niewyjaśnionych przyczyn uderzyła w autobus, co doprowadziło do poważnych obrażeń.
Mogłaby to być delikatniejsza kolizja, jednak z uwagi na prędkość, wypadek był groźny. Autobusy mają solidne stalowe wzmocnienia, które sprawiają, że auta osobowe nie mają szans w starciu. W wyniku zderzenia samochód został zniszczony, a sama kierująca znalazła się w pułapce — zahartowane przez uderzenie wnętrze uniemożliwiało jej wydostanie się.
ROLA RATOWNIKA
Gdy dotarliśmy na miejsce, zastępy OSP już działały. Z racji mojego doświadczenia, objęłam rolę ratownika. Udało mi się dostać do pojazdu, w którym zakleszczona była kobieta. Choć była przytomna i w dobrym kontakcie, paraliżujący ból oraz świadomość sytuacji powodowały, że zaczynała panikować. OSP próbowała ją uwolnić, jednak bez powodzenia.
Dzięki wcześniejszym wywiadom mogłam stwierdzić, że sytuacja nie zagraża jej życiu, co dawało nam czas na przemyślane działania. Zauważyłam, że w okolicach kolumny kierownicy sprawy przedstawiały się problematycznie. W starszych autach, które zostały uszkodzone, nogi kierowcy mogą utknąć pomiędzy uszkodzoną podłogą a grodzią.
POMOC W KRZESLE FOTELA
Na miejsce przybyło pogotowie, jednak pierwsi ratownicy napotykali trudności w dostępie do żyły kobiety, co zajęło długie minuty. To były chwile, w których musiałam prowadzić spokojną rozmowę, aby nie straciła nadziei. Szok powypadkowy szybko przeradzał się w stres i ciągły ból. Kobieta była przerażona, a wokół niej pojawiali się obcy ludzie oraz głośne sprzęty. Kluczowe dla naszego działania było, by w tym całym szaleństwie zapewnić jej oparcie emocjonalne. Przyjęła je ode mnie łatwiej, co znów pokazuje moc kobiecej empatii w trudnych chwilach.
RÓŻNORODNOŚĆ W ZESPOLE RATUNKOWYM
W pracy w straży pożarnej nie można zapominać o różnorodności w zespole. Mężczyźni często polegają na analitycznym myśleniu i rozwiązywaniu problemów. Z kolei kobiety, jak ja, potrafią szybciej odnaleźć emocjonalne wsparcie dla osób w kryzysie. Dialog z poszkodowanym powinien być budujący, nie wywołujący paniki. Ważne jest, aby poszkodowany czuł, że jest w bezpiecznych rękach i ma kontrolę nad sytuacją.
Każda akcja ratunkowa to nie tylko techniczne wyzwanie, ale także ogromne emocje. Często nieprzyjemne dźwięki tnącej stali oraz komunikacja międzyludzka przyczyniają się do zwiększenia stresu. Rola emocjonalnego wsparcia jest zatem nie do przecenienia. W zdecydowanych i zgranych zespołach, gdzie każdy zna swoje miejsce oraz umiejętności, można uzyskać najlepsze rezultaty w trudnych warunkach.
Kiedy w końcu udało nam się wydostać kobietę z wraku, doświadczyła potwornego bólu. Choć pracujemy z procedurami, czasami sytuacja wymaga improwizacji. W ratownictwie technicznym nie ma jednego szablonu — każde zdarzenie wymaga analizy i dostosowania strategii.
Pomimo trudności, wspólna walka przezwycięża wszystko. Jak mówi moja koleżanka, ratowanie życia to nie tylko technika, to przede wszystkim zrozumienie ludzkich emocji i umiejętność działania w trudnych warunkach.
Fragment pochodzi z książki „Pali się! Ryzyko, ogień, adrenalina. O byciu strażaczką bez lania wody” Agnieszki Wojciechowskiej. Wydawnictwo MANDO.