Jestem Niemcem z krwi i kości. Choć osobiście nie czuję się winny, nie mogę uciec od ciężaru przeszłości, z którą jestem związany przez narodowość. O Auschwitz dowiedziałem się niewiele w szkole. Moja pierwsza podróż do Oświęcimia miała miejsce w 1974 roku, a od tego czasu towarzyszy mi poczucie odpowiedzialności za to, co miało miejsce w tym miejscu. Pragnę żyć w sposób, który pozwoli mi spojrzeć w oczy byłym więźniom obozu, nie ukrywając się przed historią.
Niemiecka instytucja a historia
Nie wiem, czy jakikolwiek inny naród miałby zdolność do zorganizowania czegoś tak horrendalnego jak Auschwitz, ale jestem pewien, że Niemcy były w stanie to zrobić. Ten oboz był niemiecką instytucją, której początki sięgają kłamstwa, które na zawsze zostanie w naszej pamięci: „Arbeit macht frei”. Wzruszające słowa księdza Manfreda Deselaersa, wiceprezesa Krakowskiej Fundacji Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu, przypominają nam o powadze tej kwestii.
Rachunek sumienia
Nasza historia, a zwłaszcza te jej ciemne fragmenty, wymagają od nas refleksji i konfrontacji z własnym dziedzictwem. To imperatyw, któremu powinniśmy stawić czoła, niezależnie od naszego osobistego zaangażowania. Jako społeczeństwo musimy zdawać sobie sprawę z tego, że historia nie znika, a nasze działania wpływają na to, jak będzie ona postrzegana w przyszłości. Pamięć o Auschwitz to także zobowiązanie do działania na rzecz budowania lepszego świata, wolnego od uprzedzeń i nienawiści.