— Gdyby ktoś w pracy podszedł do mnie i uderzył mnie w twarz, mogłabym liczyć na wsparcie, a ta osoba zostałaby potępiona. Natomiast kiedy ktoś mnie wyszydzi, prześladuje czy poniża, z reguły reakcją jest milczenie — przekonuje Kasia Matyjewicz, specjalistka z zakresu HR, trenerka oraz doradczyni zawodowa z bogatym, ponad 15-letnim doświadczeniem. 29 stycznia obchodzimy Światowy Dzień Walki z Mobbingiem.
Mobbing definiuje się jako działania lub zachowania skierowane przeciwko pracownikowi, które polegają na systematycznym nękaniu, zastraszaniu lub poniżaniu danej osoby. Takie działania mogą prowadzić do znacznego obniżenia samooceny zawodowej oraz izolacji w zespole. Teoria ta jest uregulowana w Kodeksie pracy.
Kasia Matyjewicz spotkała się ze mną w Kawiarni Literackiej w krakowskim Kazimierzu. — Gdybym miała wybierać, wolałabym znosić przemoc fizyczną niż psychiczne dręczenie w pracy — mówi, poruszając kwestię, które z tych zachowań jest bardziej szkodliwe.
Przypomina dramatyczną historię młodej matki, której szef nie zadał jej ciosu, ale wygłosił słowa, które ledwo nie doprowadziły do tragedii. — To była młoda kobieta, matka małego dziecka. Pewnego dnia jej przełożony wyrzucił: „Ty jesteś dla mnie 2 na 10”. Zaskoczona, zapytała: „O co ci chodzi? Jak to 2 na 10? W czym?”. Odpowiedział „A domyśl się”, co wprawiło ją w osłupienie. Po pracy, kiedy odbierała córeczkę z przedszkola i szły na plac zabaw, wciąż myślała o jego słowach. W głowie zamęt, a jej dziecko na chwilę straciło z oczu… Spadło z zjeżdżalni. Telefon do szpitala, strach o kręgosłup… To był jej moment przebudzenia — opowiada nasza ekspertka.
Bohaterka tej opowieści już nie wróciła do tej firmy, poszła na zwolnienie i rozpoczęła poszukiwania nowej pracy. — To doskonale ilustruje, jak działa mobbing. Krzywdzi nas nie tylko w pracy, ale także wpływa na naszą koncentrację w życiu prywatnym. Przecież sytuacja mogła zakończyć się dużo gorzej — mówi Matyjewicz.
Historia młodej matki ukazuje problem relacji w miejscu pracy, ale nie trzeba mieć tyrana w postaci szefa, aby znaleźć się w sytuacji krytycznej. Również „przyjaciele” z biura mogą doprowadzić do wielkiego stresu.
Kasia Matyjewicz opowiada o nowej członkini zespołu, która mimo braku wrogości, została stopniowo wykluczona. — Zespół miał swoje rytuały, które polegały na tym, że podczas lunchów celowo czekali, aż ona wyjdzie pierwsza, by nie mogła się dołączyć — relacjonuje.
Na takie sytuacje wpływa również życie poza pracą. W dobie komunikacji elektronicznej nasze życie zawodowe i prywatne przenikają się. — Rozmowy na komunikatorach wydłużają czas, w którym można doświadczyć alienacji, poniżenia czy wykluczenia. Choć takie działania trudno nazwać mobbingiem, są z pewnością wrogie — tłumaczy ekspertka.
Niektóre branże są szczególnie podatne na mobbing. — Sytuacje te występują w strukturach o sztywnej hierarchii, jak w wojsku czy policji. Takie środowiska mogą sprzyjać tyranizowaniu, bo władza i brak kontroli prowadzą do nieodpowiednich działań — wyjaśnia Matyjewicz.
Warto również zauważyć, że niektóre organizacje, takie jak Kościół, mogą być miejscem, w którym dochodzi do uciszania głosów subordynowanych. — Nie mają oni prawa się sprzeciwiać i są często izolowani — podkreśla.
Czy jednak pracownicy są świadomi, czym jest mobbing? Kasia Matyjewicz zaznacza, że wiele zgłoszeń, które trafiają do HR, nie są w rzeczywistości przypadkami mobbingu. — Często osoby mylą stresujące sytuacje z mobbingiem — mówi.
Podaje przykład: przeniesienie pracownika z jednego działu do innego, gdy jest większa potrzeba, nie jest mobbingiem, nawet jeśli tak to postrzega dana osoba. Statystyki pokazują, że 60% zgłoszeń odnosi się do rzeczywistego mobbingu, reszta to subiektywne odczucia.
Panujące warunki na rynku pracy sprzyjają mobbingowi. Kryzys w niektórych branżach trwa i prowadzi do wzrostu bezrobocia. — Na jedno stanowisko aplikują setki osób, co stwarza atmosferę presji i strachu. Kto dzisiaj odważy się zaryzykować pracę? — zastanawia się Matyjewicz.
Jak wykazały sytuacje młodej matki czy doświadczonej wykluczeniem dziewczyny, czasami warto poszukać pomocy, zwłaszcza w dziale HR. — HR teoretycznie powinien stać na straży pracowników, ale pamiętajmy, że to zarząd płaci jego wynagrodzenie — przestrzega.
Warto również skorzystać z zewnętrznych instytucji, ale potrzebne są konkretnie dowody. — Inspekcja pracy ma braki w egzekwowaniu zasad związanych z mobbingiem, ale trzeba mieć solidne argumenty — zauważa Matyjewicz.
Jeżeli zdecydujemy się na walkę w sądzie, również czeka nas niełatwa droga. — Sędziowie muszą trzymać się definicji mobbingu, co znacznie utrudnia dochodzenie sprawiedliwości. Ciężar dowodu spoczywa na pracowniku, co jest dużym obciążeniem — tłumaczy.
Mimo trudności, warto sięgać po pomoc. W Polsce działają stowarzyszenia antymobingowe oraz fundacje, które oferują wsparcie i porady prawne — podkreśla Matyjewicz.
Na koniec warto zwrócić uwagę na nadzieję na zmiany systemowe. Ministerstwo Pracy rozpoczęło pracę nad nowelizacją Kodeksu pracy, która ma uprościć definicję mobbingu. — To mogłoby stworzyć realną możliwość zgłaszania takich działań bez konieczności czekania pół roku. Jeśli zauważymy systematyczne nękanie, będziemy mogli interweniować natychmiast — mówi z nadzieją Matyjewicz.