W studiu Radia ZET na żywo toczyła się gorąca dyskusja na temat Collegium Humanum, w której uczestniczyli prominentni politycy. Katarzyna Lubnauer zarzuciła, że uczelnia przez osiem lat funkcjonowała bez jakichkolwiek problemów, a zmiany w przepisach wprowadzone przez Prawo i Sprawiedliwość znacznie obniżyły standardy, pozwalając na przyjmowanie członków rad nadzorczych jedynie na podstawie posiadania tytułu MBA. Słowa te wywołały żywą reakcję Marcina Horały, który skrytykował stan polskich uczelni wyższych, sugerując istnienie szerokiego problemu z jakością kształcenia.
SPOR O ZARZUTY I FAKTY
W trakcie dyskusji Piotr Zgorzelski, wskazując na kontrowersje wokół ministra Czarnka, przypomniał, że jego słowa mogą być odczytane jako przyzwolenie na działalność „śmieciowych uczelni”. W obliczu nowych informacji na temat marszałka Sejmu Szymona Hołowni, który miał rzekomo zdobyć dyplom z Collegium Humanum bez aktywnego uczestnictwa w zajęciach, sytuacja nabrała jeszcze większego napięcia. Hołownia zdecydowanie zaprzeczył, twierdząc, że złożył jedynie wniosek o przyjęcie na studia, ale ich nie ukończył, a całą sprawę uznał za polityczny atak.
PROBLEMY Z NADZOREM NAD SZKOLNICTWEM WYŻSZYM
W rozmowie Lubnauer podkreśliła, że należy zastanowić się, jak przez lata zmiany w przepisach pozwalały na nieprawidłowości, w tym niezgodne z regulacjami filie uczelni. Zwróciła uwagę na konieczność weryfikacji działań ministra Czarnka, który był odpowiedzialny za nadzór nad edukacją. Na te słowa Horała przypomniał, że na liście absolwentów Collegium Humanum znajdują się również politycy Koalicji Obywatelskiej, co budziło wątpliwości co do czystości intencji ich obrony.
W międzyczasie babranie się w sprawach przeszłości zaowocowało ironicznymi insinuacjami ze strony Horały, który w przypływie sarkazmu ironizował, że niektórzy z krytyków Collegium nie powinni mieć prawa głosu w tej kwestii, ponieważ to właśnie w ich czasach uczelnia uzyskała zezwolenie na działalność. Przeciwnicy jednak szybko odpowiedzieli, przypominając, że także wprowadzone za ich kadencji regulacje umożliwiły taki stan rzeczy.
W obliczu narastających napięć i wzajemnych oskarżeń, politycy zdają się nie mieć zamiaru załagodzenia sporu, a kwestie akademickiego nadzoru w Polsce pozostają gorącym tematem debaty publicznej.