Na gali inaugurującej polską prezydencję w Radzie Unii Europejskiej, dyplomaci węgierscy nie są mile widziani przez rząd Donalda Tuska. Jak zaznacza dr Witold Sokała w rozmowie z Onetem, istnieje obawa, że brak zaproszenia dla ambasadora Węgier to nie tylko symbol, lecz także część większej strategii dyplomatycznej. „Budapeszt nie zmięknie pod wpływem tego gestu”, podkreśla analityk, odnosząc się do sprawy Marcina Romanowskiego, byłego wiceministra w rządzie PiS, który uzyskał azyl na Węgrzech.
DYPLOMACJA NA FRONCIE POLITYCZNYM
Jak donosił Onet, w trakcie dzisiejszej uroczystości w Warszawie, ambasador Węgier nie weźmie udziału. Szef MSZ, Radosław Sikorski, przekazał stosowną notę, w której stwierdzono, że jego obecność nie jest przewidziana. Dr Sokała ocenia to jako wyraźny komunikat do węgierskiego rządu: „Nie darzymy was sympatią”. Jednak zastanawia się, czy taki krok był rzeczywiście konieczny, podkreślając, że może to być interpretowane jako sygnał, iż Polska nie zamierza ignorować problemów związanych z Węgrami.
POTENCJALNE SKUTKI POLSKIEJ DECYZJI
Decyzja o pominięciu węgierskiego dyplomaty jest próbą wywarcia presji na Budapeszt w kontekście sprawy Romanowskiego. Dr Sokała nie ma wątpliwości, że to działanie na rzecz politycznych, a nie tylko osobistych interesów. „Lepiej byłoby, gdyby nasza dyplomacja skupiła się na szerszych problemach, takich jak naruszenia praw człowieka i demokratycznych zasad w Węgrzech”, dodaje. Podkreśla, że sygnał ten może być niejednoznaczny dla innych państw członkowskich Unii, a przyszłe działania powinny dotyczyć fundamentalnych kwestii, a nie jednego przypadkowego polityka.
RYZYKO I MOŻLIWE REAKCJE
Polska może stanąć przed wyzwaniem nadużywania swojej prezydenckiej pozycji dla własnych celów, co może spotkać się z krytyką ze strony innych krajów. Dr Sokała zauważa, że w obecnym środowisku międzynarodowym, po działaniach rządu Węgier, pozostałe państwa najprawdopodobniej zareagują solidarnie. Istnieje również możliwość, że Orban zwróci się o pomoc do nowej administracji USA, ale analityk wątpi w skuteczność takich działań: „Interesy amerykańskie są zbyt ważne, by mogły być poświęcone na rzecz wdzięczności Orbana”.
Ostatecznie, relacje Polski z administracją USA będą zależeć od znacznie szerszych czynników, a nie od pojedynczych, dyplomatycznych incydentów. Polityczna gra toczy się na wielu frontach, a małe gesty mogą mieć niespodziewane konsekwencje, które warto brać pod uwagę w kontekście przyszłej współpracy w Unii Europejskiej.