Tragiczny incydent zdarzył się w jednym z najbardziej znanych austriackich kurortów narciarskich. Młody narciarz z Holandii, mający zaledwie 20 lat, wypadł z wymagającej czarnej trasy na lodowcu Soelden, gdzie zginął po zderzeniu z armatką śnieżną. W czasie wypadku zjeżdżał z ojcem, który niestety nie miał możliwości zauważenia, co się wydarzyło, gdyż schodził przed nim. Służby ratunkowe na miejsce wezwał przypadkowy świadek.
Tragiczne wydarzenie podczas rodzinnej wyprawy
Do dramatycznego zdarzenia doszło w poniedziałek, 7 kwietnia. Narciarz poruszał się po stoku, gdy stracił kontrolę i wypadł z trasy, uderzając w armatkę śnieżną. Chociaż pomoc dotarła szybko, a śmigłowiec przetransportował zespół medyczny na miejsce, lekarz mógł jedynie potwierdzić śmierć młodego mężczyzny.
Relacja świadka
Świadek, który obserwował wypadek z gondoli wyciągu narciarskiego, opisał, jak 20-latek stracił równowagę podczas zjazdu z ekstremalnie stromej trasy, wypadł z niej i uderzył w urządzenie, które znajdowało się zaledwie siedem metrów dalej. Mimo że armatka była zabezpieczona specjalnymi poduszkami, niestety nie zapobiegło to tragicznej sytuacji. Ojciec ofiary, który zjeżdżał przed nim, jest obecnie objęty wsparciem psychologicznym, biorąc pod uwagę dramatyzm sytuacji.
Niebezpieczna trasa
Jak wynika z doniesień lokalnych mediów, do wypadku doszło na trasie, na której co roku odbywają się zawody Pucharu Świata w narciarstwie alpejskim. Jest to czarna trasa przeznaczona dla doświadczonych narciarzy, z maksymalnym nachyleniem przekraczającym 65 procent. Miejscowy ośrodek narciarski podkreśla, że taki odcinek wymaga nie tylko zaawansowanej techniki jazdy, ale także ogromnej siły mięśniowej.
To smutne, że pasja do narciarstwa, która powinna przynosić radość i emocje, w skutku prowadzi do takich tragicznych incydentów. Wydarzenia takie przypominają, jak ważne jest zachowanie ostrożności na ekstremalnych trasach, nawet dla doświadczonych narciarzy.
