W grudniu 2024 roku parafia pw. św. Urszuli Ledóchowskiej w Dąbrówce koło Poznania powitała swojego wikariusza, ks. Łukasza S., po ciężkim okresie rekonwalescencji. Latem tego roku duchowny padł ofiarą brutalnego ataku w rodzinnym domu, gdzie wspólnie z matką, Elżbietą S., został napadnięty przez rabusia. Tragiczne zdarzenie wstrząsnęło społecznością, a wierni modlili się o zdrowie księdza oraz pomyślność w walce o życie jego matki, popularnej dentystki w Środzie Wielkopolskiej.
TRAGICZNY ATAK I WALKA O ŻYCIE
Nocą z 27 na 28 lipca 2024 roku, do domu Elżbiety S. włamał się 48-letni Mołdawianin, Aleksandr L., który miał na celu rabunek. Niestety, sytuacja eskalowała w niewyobrażalny sposób. Mężczyzna brutalnie zaatakował kobietę oraz jej syna młotkiem. W wyniku odniesionych ran Elżbieta S. zmarła w szpitalu, a ks. Łukasz przez długi czas walczył o zdrowie, przebywając w śpiączce farmakologicznej. Jego brat obiecał, że zrobi wszystko, aby wspierać go w powrocie do normalnego życia. Modlitwy bliskich oraz parafian przyniosły efekty, a lekarze z dwóch szpitali zdołali uratować życie duchownego.
POTRZEBA REHABILITACJI
Po długiej walce i stabilizacji stanu zdrowia, nadszedł czas na rehabilitację, która wciąż trwa. Ksiądz Łukasz spędził ostatni okres w ośrodku rehabilitacyjnym pod opieką sióstr zakonnych w pobliżu Gostynia. Chociaż powrócił do Dąbrówki, radość parafian nie jest jeszcze pełna, gdyż jego powrót do pełnienia obowiązków to jeszcze odległa perspektywa. Proboszcz, ks. Karol Górawski, zapewnia, że ksiądz będzie potrzebował jeszcze czasu na pełne dojście do siebie.
— Mimo że wrócił do nas, wciąż potrzebuje rehabilitacji. Niestety, nie będzie mógł wkrótce podjąć swoich obowiązków. Na pewno nie w styczniu ani lutym. Cieszymy się jednak, że jest z nami i ma możliwość powoli wracać do zdrowia — mówi proboszcz, który nie traci nadziei na szybki powrót ks. Łukasza do sprawowania posługi.
Choć dramatyczne wydarzenia wciąż są świeże w pamięci wiernych, to ich modlitwy i wsparcie okazały się niezwykle ważne w procesie uzdrawiania młodego duchownego. Jego historia staje się symbolem nie tylko bólu, ale również nadziei i siły wspólnoty, która jednoczy się w trudnych chwilach.