Jan Śliwka z Oleśnicy, województwo dolnośląskie, jeszcze pięć lat temu prowadził własny warsztat samochodowy. Dziś zderza się z brutalną rzeczywistością po ataku, który na zawsze odmienił jego życie. Według jego relacji, podczas weselnych poprawin w 2019 roku został zaatakowany przez pana młodego, co skończyło się poważnymi obrażeniami głowy. Lekarze nie dawali mu dużych szans na przeżycie, a jednak udało się go uratować. Po skomplikowanej operacji czaszki i długiej rehabilitacji, 49-latek nadal boryka się z niedowładem lewej strony ciała, a na horyzoncie czai się nowe wyzwanie – walka o sprawiedliwość w obliczu nieuchronności prawnego sporzenia.
BRUTALNY INCYDENT I JEGO SKUTKI
Z opowieści Jana wynika, że do incydentu doszło, gdy udał się do kuchni po piwo, na co pozwolił mu ojciec panny młodej. Nieporozumienie doprowadziło do oskarżenia go o kradzież, co wznieciło agresję pana młodego. – Zostałem brutalnie uderzony, zanim straciłem przytomność – opowiada Jan w programie „Interwencja” emitowanym przez telewizję Polsat. Pamięta, jak krew dosłownie leciała mu z ust, nosa i uszu, zanim osunął się na posadzkę.
Na skutek tych ciosów z impetem upadł na beton, co spowodowało konieczność hospitalizacji. Lekarze, jak przekazuje jego rodzina, dawali mu zaledwie jeden procent szans na przeżycie. Zachęcili ich do pożegnania się i wezwania księdza.
TRWAŁE SKUTKI I SĄDOWE ZMAGANIA
Mimo przeprowadzonej operacji oraz długotrwałej rehabilitacji, mężczyzna nadal odczuwa konsekwencje brutalnego ataku. – To było jak zderzenie z ciężarówką – mówi Piotr Śliwka, brat Jana, w jednym z wywiadów. Po kilku miesiącach sprawa trafiła do sądu. W pierwszym wyroku pan młody uznano za winnego nieumyślnego spowodowania ciężkich obrażeń. Otrzymał rok w zawieszeniu oraz obowiązek wypłaty 10 tysięcy złotych nawiązki dla pokrzywdzonego. Jednak Jan i jego bliscy są rozczarowani takim werdyktem. Koszty leczenia i rehabilitacji przekroczyły już 100 tysięcy złotych, a on sam, niestety, ma trudności z samodzielnym funkcjonowaniem.
Sprawa wciąż nie została ostatecznie rozstrzygnięta. Jan Śliwka postanowił odwołać się od wyroku, podobnie jak oskarżony pan młody, którego adwokat podkreśla, że nie miał zamiaru wyrządzić krzywdy. Kolejna rozprawa rozpoczęła się niedawno, a werdykt ma zapaść prawdopodobnie w przyszłym tygodniu.
ROZCZAROWANIE RODZINY
Rodzina Jana wyraża swoje głębokie rozczarowanie wymiarem kary, zaznaczając, że w podobnych przypadkach można liczyć na znacznie surowsze wyroki, podczas gdy oskarżony zdaje się uchodzić bez większych konsekwencji. – To jest kpina ze sprawiedliwości – mówią zgodnie bliscy pana Śliwki, trzymając kciuki za sprawiedliwe zakończenie sprawy.
Jak widać, historia Jana Śliwki jest nie tylko tragiczna, ale i pokazuje, jak krucha potrafi być sprawiedliwość w obliczu brutalności. I choć walka o sprawiedliwość jeszcze trwa, nadzieja na lepsze jutro dla Jana i jego bliskich wciąż się tli.