Wstrząsająca tragedia w Markach, na przedmieściach Warszawy, miała miejsce podczas obchodów Święta Niepodległości. Policja odkryła ciało 66-letniej kobiety w jej własnym domu. W sprawie zatrzymana została 73-letnia sąsiadka ofiary, która wezwała służby ratunkowe i rzekomo wyznała, że to ona zadała śmiertelne ciosy.
DRAMAT W SERCU MIASTA
Do tragicznym wydarzeń doszło 11 listopada przy alei Piłsudskiego, jednej z głównych arterii miasta. Policja, która została wezwana w godzinach południowych, natrafiła na dramatyczny widok – ciało seniorki spoczywało na podłodze, a obok znajdowały się przedmioty, które mogły zostać wykorzystane do popełnienia zbrodni. Zaskakująca okazała się informacja, że zgon miał miejsce dzień wcześniej, 10 listopada. Dlaczego sąsiadka, która ostatecznie wezwała pomoc, zwlekała z powiadomieniem służb?
ZASKAKUJĄCE OKOLICZNOŚCI
Jak udało się ustalić „Super Expressowi”, zatrzymana 73-latka miała przyznać się do winy. Czyżby w tym przypadku sąsiedzka przyjaźń zamieniła się w coś znacznie mroczniejszego? W materii tej pojawia się zwielokrotnienie pytań, a odpowiedzi wciąż pozostają nieuchwytne. Prokuratura informuje, że na miejscu znaleziono liczne przedmioty z widoczną brunatną substancją, co dodatkowo podnosi suspens tej tragicznej historii. Prokurator Norbert Woliński z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga zapewnia, że to dopiero początek dochodzenia.
CO DALEJ?
W tej chwili śledczy czekają na wyniki sekcji zwłok, które mają przynieść klarowność co do przyczyn zgonu oraz okoliczności, które doprowadziły do wstrząsającego wydarzenia. Decyzje w sprawie ewentualnych zarzutów mają zapaść już w środę, 13 listopada. Jak w każdej sensacyjnej sprawie, wiemy jedno – czy w Markach znowu zyskamy nowego sąsiedzkiego bohatera, czy jednak bezduszną postać zbrodni?